Uczę się porzucać. Studiuję okrucieństwo. Stygnę.
Jestem zdruzgotany, jestem wypalony,
wiele, bardzo wiele jest we mnie zniszczonego.
Ratuję, co się jeszcze nie spaliło.
![]() |
Benedykt Benek Truchło 37, biolog |
Koegzystencja z gatunkiem ludzkim jest dla niego nienaturalna, jak uczęszczanie na niedzielne msze. Najchętniej zamknąłby się w swoim ciasnym mieszkaniu, tworzył piramidy z papierosów i wlewał do gardła hektolitry czarnej kawy. Herbatę toleruje, choć w ilościach raczej znikomych; metodą skojarzeń zawsze ląduje na podwieczorku u matki. Przybiera postać kameleona, przedostając się korytarzami zatłoczonego liceum, gotów zaryzykować stwierdzeniem, że faktycznie wyuczył się zdolności znikania. Kiedyś było go dużo więcej, całe trzydzieści kilogramów. Dostawał regularny wpierdol od dzieciaków z podwórka za bycie spasionym wieprzem. Schudł dopiero po wyprowadzce z rodzinnego domu; nikt już mu na siłę nie wciskał pączków, eklerów, ciast z kremem i serowych warkoczy. Matka narzeka, że taki szczupły, że żadna kobieta nie lubi, jak facet taki mizerny, jakby go wiecznie choroba trapiła. Uparcie, od dwudziestu lat przypomina jej, że gej, że pedał, że cwel, że dziewczynę raz w życiu po piersiach dotykał i mu się nie podobało. A ta swoje. Bo jak tak można, ty synku Boga w sercu nie masz. A no nie, żadnego z miliona wyimaginowanych bożków na poprawę humoru. Ufa nauce: to co obliczalne ma sens. Długość penisa na przykład, a przez to i sam penis wydają się całkowicie racjonalnym wyborem. Gdyby się oczywiście jakiś pojawił, bo póki co, same kutasy na umyśle, jak w zeszytach gimnazjalistów. Posiada dwa idiotyczne profile na portalach randkowych, gdzie uparcie głosi wyższość samotnego wieczoru z nikotyną niż życia z AIDS. Pewnie dlatego nałogowo myje ręce, jakby go mieli zarazić talerzem w restauracji albo gazetą z kiosku. Nagminna czystość nie przekłada się na porządek w mieszkaniu; zagracona rudera czeka na odmalowanie od ośmiu lat zgodnie z ideą, że ściana nie ucieknie. Farba już dawno się pożegnała, sayonara, arrivederci i do widzenia. Niewdzięczność w puszce za siedemdziesiąt złotych. Taki z niego artysta jak z jego kaktusa rozmówca; nic więc dziwnego, że karmi się cudzymi dziełami. Z uporem maniaka kolekcjonuje książki, płyty winylowe i europejskie filmy. Udaje mu się zaspokajać kulturalne potrzeby w zaciszu osobistego burdelu, wciśnięty pomiędzy stos brudnych talerzy i kota z kurzu. Wódkę pije czystą, tak kazał ojciec i dziad, a skoro rady udzielają alkoholicy z godnym pochwalenia stażem, nic tylko chlać do upadłego.
Alain Delon, Pilch.
[Ale ja lubię taki luźny styl pisania. Trochę kolokwializmów. Trochę wyliczeń. Nic na siłę. Coś pięknego. Karta zgrabna, niekrótka, niedługa, idealna. Nazwisko też ma fajne. Mimo że Emil nie romansuje z biologią po nocach, zapraszam. Może uda nam się coś wykombinować. I witam oczywiście, i też życzę dużo wątków, bo Benedykt wart ich.]
OdpowiedzUsuńEmil Kustra
[Byłabym kupiona samym nazwiskiem, ale cała reszta też mnie kupiła, łącznie z nadwagą w przeszłości i profilami na portalach randkowych. Wydaje mi się, że Benek dałby sobie wejść na głowę jakiemuś spryciarzowi, ale jeśli się mylę, proszę mnie wyprowadzić z błędu, będę kombinować w innym kierunku.]
OdpowiedzUsuńJeremiasz Kwiecień
[Dobry wieczór! Belfrowski wątek, coś, gdzieś, kiedyś?]
OdpowiedzUsuńAbram
[Przyszłam się przywiać z Kosmą ;) I ogólnie to też zapraszam. Może razem coś wymyślimy :)]
OdpowiedzUsuń[Ja tam proponuję coś takiego, że Kosma mógłby się upić do takiego stopnia, że niczego by już kompletnie nie ogarniał. Takiego zalanego w trupa, błąkającego się środkiem ulicy spotyka Benka, który mimo wszystko postanawia pomóc Abramowiczowi i go jakoś ogarnąć.]
OdpowiedzUsuń[Hm. Nie wiem, co lubisz, ale… Skoro ten nasz Benedykt lubi czystą, to pewnie nie raz, ani nie dwa zalał się w sztok. I tak było tym razem. Zapił za bardzo w barze, został wywalony za robienie harmidru, by ostatecznie prawie nie utopić się w kałuży (można też dorzucić do tego wymioty, o ile Benuś tak po libacji ma). Po drodze odkrył, że nici z zamówienia taksówki, bo telefon ukradli, a on i tak ledwo wie, co się dzieje wokół niego. I tu do akcji wkracza Emil, bohater w nieistniejącej czerwonej pelerynie. Zaciąga nauczyciela do swojego mieszkania, bo tam najbliższej. Doprowadza go do względnego porządku, a nazajutrz pan Benedykt budzi się z kacem jak stąd do końca świata, słabo kontaktuje, ale w końcu ogarnia, że jest w stroju Adama, w nieznanym pomieszczeniu, w nieswoim łóżku, liże go dziwne zwierze, a obok słodko pochrapuje Emil w samej bieliźnie, może trochę przytulony do niego i jedno wielkie WTF *tu musisz sam/a dopisać sobie reakcje biologa). Zakładam, że będzie przewidywał ten najgorszy ze scenariuszy - przerżnąłem ucznia, a Kustra dla zabawy nie zaprzeczy, a nawet zagra „wykorzystanego”. A potem to rozkręcimy.]
OdpowiedzUsuńEmil Kustra
[Panie profesorze, ma pan cholernie dobrze napisaną kartę i bardzo za nią chwalę. To chyba oczywiste, że liczyłabym na wątek, o ile na takowy byłby chęci. Przychodzę z dwoma pomysłami, ale mogą być troszkę niedopracowane i w najgorszym razie mogę myśleć nad czymś innym, ale jak przedstawię to co mam: A) Skoro przez dwa lata biologia jest przedmiotem obowiązkowym to F. mogła Benkowi podpaść na zajęciach, zawsze mogła mu coś nieodpowiedniego odpowiedzieć przez co nie byłby zbyt wyrozumiały lub notorycznym opuszczaniem jego lekcji. lub B) Mógłby tymczasowo pilnować ją po zajęciach w ramach kary za wagarowanie.]
OdpowiedzUsuńFelicja
[ Na biologię, królową wszystkich nauk, czyżby nauczyciel ulubionego przedmiotu Karolka w szkole grał w tej samej drużynie co mój chłoptaś? Cudoownie. Jeśli masz ochotę, to z chęcią zaproponuję jakiś wątek, napisz tylko jaka relacja Cię interesuje. Życzę również dobrej zabawy :) ]
OdpowiedzUsuńKarol Krzeszowski
[Witam ciekawego Pana Nauczyciela i życzę miłej zabawy na blogu! :3]
OdpowiedzUsuńMaria/Kira
[Dobra. Pewnie dostaniesz ileś tam propozycji w stylu uczeń uwodzący nauczyciela (albo na odwrót). Nie chcę banalnych romansów ani równie banalnego lądowania w łóżku; zresztą, to nie w stylu Remiego. Chcę czegoś oryginalnego. Ciekawego. Zróbmy coś. Jakaś psychologiczna gierka, choćby z wykorzystaniem wspomnianych kont na portalach randkowych? Nie wiem. Niech jeden zmanipuluje drugiego (z naciskiem na Remi Benka). Chcesz?]
OdpowiedzUsuńJeremiasz Kwiecień
[Uff, mogę odetchnąć z ulgą i przestać trzymać kciuki, że nie przystaniesz na motyw szkolny, bo dzięki temu poświęcić więcej czasu na kombinowanie, dzięki. Skoro wychodzimy poza mury szkolne, każde chwyty dozwolone. Jak rozpiszę sobie pomysły to je podrzucę jak najszybciej się da.]
OdpowiedzUsuńFelicja
- Kajtek - wymawia imię psa ostrzegawczo, ale gdy ten nadal pędzi, przebiera łapami, gna do przodu, na obliczu właściciela czteronoga pojawia się pierwsza oznaka irytacji w postaci zmarszczonego czoła. - Stój - rozkazuje, ale sierściuch się nie słucha, zmusza Kustrę do truchtu, a zmarszczka na czole znacznie się powiększa. Znika dopiero, gdy pchlarz, kochający wszystkich wokół, zatrzymuje się gwałtownie i szturcha nosem rozłożone na krawężniku ludzkie ścierwo.
OdpowiedzUsuń- Nie wolno - syczy przez zaciśnięte zęby i ciągnie owczarka za smycz, ale ten ani drgnie. Uporczywie patrzy w swojej znalezisko, zaoferowany. Wącha. Ujada. – Nie moja wina, jeśli się czymś zarazić – wyrzuca zwierzęciu w formie groźby, ale ten uparty jak osioł, robi swoje.
Emil w końcu daje za wygrana. Poświęca uwagę typowi, który właśnie zwraca treść żołądkową, wzbudzając w chłopaku prawdziwe obrzydzenie. Pies z gracją odskakuje od pijaczyny, by uniknąć dawki czułości, a humanista zamiera. Poznaje rysy, kości policzkowe, a nawet krzywiznę nosa i ust, bo łatwo zapamiętuje konstrukcje twarzy, a przecież biologa mają w szkole przystojnego, pociągającego. Na jedno mrugnięcie przypadają dwie próby złapania oddechu. Muska czubkiem buta barku nauczyciela, ale ten znów puszcza pawia.
Przypatruje się Truchłowi z dezaprobatą, a zaraz na ustach pojawia się złośliwy uśmiech, ten, który sygnalizuje, że lepiej się do chłopaka teraz nie zbliżać, a w głowie pojawia się trywialna, acz zabawna intryga. Chęć niesienia pomocy bliźniemu pojawia się nagle, znienacka. Pochyla się nieznacznie i łapie belfra pod ramię, delikatnie, acz pewnie, stanowczo. Krzywi się zaraz i przez chwilę żałuje swojej decyzji. Biolog śmierdzi browarną, tanią wódą, papierosami (maturzysta ma przez to ochotę na używkę) i rzygami. Do kompletu brakuje jedynie obitej mordy, ale brak siniaków rekompensuje kałuża, do której mężczyzna wpada chwilę po asekuracji, zataczając się na nogach i mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Humanista zgaduje, że przekleństwo i tłumi w sobie chęć zostawienia zgrabnych pośladków Benedyka na pastwę napalonego zboczeńca w ciemny zaułku.
- Niezbędna będzie pańska współpraca - zaznacza, gdy bezradność nauczyciela zaczyna trochę przerażać, ale to przecież bardziej przerażające są myśli kłębiące się w głowie Kustry, który nabiera do ust powietrza i przytrzymuje go trochę na dłużej. Łapie nauczyciela mocno za mokre manatki i stara się nie zaciągać życiodajnym tlenem, w obawie, że smród znów go otępi. Obrzydzenie zmieszane z czystą, ludzką złośliwością zostaje zagłuszone przez kaprys wystawienia nauczycielskiej dumy na szwank.
Emil
[To ja mam za co prosić o wybaczenie. Nie ty.]
[Jak zapowiadałam – wracam z pomysłami. Uważaj, o tej porze mogą być trochę irracjonalno-abstrakcyjne, bo od teraz wszystko zależy od tego czy jednak przystaniesz, na którykolwiek z nich. To co oczywiste – łączysz, sklejasz, wyrzucasz lub dodajesz co tylko sobie zażyczysz. A) Czy moja Felicja nie mogłaby być swojego czasu zagrożona z biologii. Najpewniej w pierwszym semestrze i szanowny pan Truchło nie dałby się skłonić na zaliczenie w postaci (nieoficjalnej, rzecz jasna) sprawdzenia kto ma lepszą głowę przy piciu wódki? To w sumie takie powiązanie, które byłoby całkiem lekkie i łamałoby schemat relacji nauczyciela i ucznia w polskich realiach i znacznie ułatwiło realizację moich kolejnych propozycji. B) Jeśli przeszłoby A (nie, nie, wcale nie szantażuję, wbrew wszelkim pozorom) to widzę to w zabawny sposób, bo istniałaby możliwość zrobić z Benka i Felki towarzystwo do grania w kości/karty/cokolwiek innego byleby hazard i wówczas w grę wchodzi alkohol, który rozwiązuje język i rozluźnia. Pewnie, gdy któreś, by wygrywało to drugie byłoby naturalnie zdenerwowane i wyczuwam tutaj falę przekleństw. C) Teraz odchodzimy od tych w miarę pozytywnych propozycji. Uznajmy, że ich relacje nie są zbyt poprawne. Co gdyby (i tu musisz mi dać jakiegoś asa z rękawa, który mogłabym wykorzystać przeciwko Benkowi) Felka miała coś czym mogłaby szantażować i może nawet bez żadnego konkretnego powodu, bo sam profesor nie wiedziałby, że nie wyda jego sekretu, ale bawi się w wyższość czysto sytuacyjną.]
OdpowiedzUsuńFelicja
Nie piłem codziennie i zbyt często. O ile można to tak było określić. Jeżeli jeszcze dawałem radę wstawać na lekcje, biegać na treningi i grać w meczach to uznałem, że nie jest ze mną tak najgorzej. Jednak od pewnego czasu miałem dziwnego doła. Uznałem więc, że chcę się dzisiaj upić. Dlatego, że na trzeźwo rzeczywistość była trudna do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńWszedłem do jakiegoś baru. Zamówiłem najpierw jedną setkę, później drugą, a po trzeciej to już w ogóle przestałem liczyć. Tak po prostu upijałem się nad swoim nędznym życiem. Miałem tylko nadzieję, że nikt z mojego rodzeństwa nie zobaczy mnie tak sponiewieranego. Od razu by donieśli do rodziców.
Wyszedłem z baru, kiedy uznałem, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. I nogi tak jakoś same zaczęły mnie nieść przed siebie. Zataczając kolejny slalom nawet nie zauważyłem jak wylazłem na środek ulicy. No cóż... Bywa i tak.
Przyjrzałem się dla gościa, który mnie zatrzymał. Skąd ja go znałem? Nie pamiętam.
- Niet. - Odpowiedziałem po rosyjsku, a zaraz potem coś mnie ścięło z nóg. - Izwi... - Znowu zacząłem po rosyjsku, a po chwili przypomniałem, że nadal jestem w Polsce. - Przepraszam. - Wymamrotałem.
[Już widzę pewien 'konflikt' między nim, a moją Adką. Jest na tyle wredna, że zapewne naśmiewałaby się trochę z jego nazwiska, a że lubi układać bzdurne piosenki, mogłaby coś głupiego wymyślić i 'zaskarbić' sobie niechęć :3 Jeśli masz ochotę na wątek z Adą, to zapraszam. Jeśli na wątek z Michasiem, też, tylko tutaj nie mam pomysłów. :P]
OdpowiedzUsuń[Przepraszam za opóźnienie, ale umarłam dla świata na dwa dni w towarzystwie syropu na kaszel i hurtowni chusteczek.
OdpowiedzUsuńCo powiesz na zbudowanie historii wokół tego, że panowie kiedyś się mieli ku sobie, ale teraz są eksiami, którzy z jakiegoś powodu nie bardzo chcą oddychać tym samym powietrzem?]
Abram
[Cieszę się, że wchodzą w grę. Będę, więc czekać (nie)cierpliwie.]
OdpowiedzUsuńFelicja
[Jak rozumiem, w zakresie tej tematyki, którą wspomniałam wcześniej? Czy myślimy nad czymś innym?]
OdpowiedzUsuńAbram