Aktualności

Po liście obecności zostało nas bardzo niewielu. Nie zamierzam zamykać bloga, jeśli chcecie, kontynuujcie wątki. Krakowskie Liceum przechodzi poważny zastój; stało się to dość szybko, nie ma chyba więc sensu rozpaczliwie reanimować bloga.


Dziękuję wszystkim, którzy dotąd z nami wytrwali! :)

czwartek, 12 listopada 2015

Nie ku­puj­my marzeń jak meb­li, nie bądźmy za­nad­to przebiegli.

Melania Oliwia Wiśniowiecka
14.03.1998 | klasa matematyczno-geograficzna - 2I | języki angielski i rosyjski | koło matematyczne, wolontariat

Jakże schematyczne potrafią bywać historie w filmach i książkach, gdzie rodzice wychowują swoje dziecko na grzeczne, miłe, a owa latorośl w wieku dojrzewania się buntuje! Nieschematycznym staje się posłuszeństwo! Taką idealną córeczką jest Melania, która rodzicom się nie przeciwstawiła. Nie miała odwagi. Od dziecka cicha, spokojna, nieco wyalienowana, żyjąca w swoim świecie. Pochłania masowe ilości książek, choć z wiekiem odsetek tych, które czyta dla przyjemności, maleje. Zafascynowana geografią i podróżami, pożera informacje z różnych atlasów i encyklopedii. Wolontariuszka, bo trzeba być dobrym, ale i tak pomaganie ją uszczęśliwia. Albo tak myśli. O szóstej rano pije owocową herbatę, a potem przemierza krakowskie uliczki w zielonej parce i z czarną torbą przewieszoną przez ramię. W dłoni dzierży aparat, którym  zapewne po raz setny sfotografowała Wawel. Wdeptuje w każdą kałużę, którą zostawił po sobie jesienny deszcz. Cieszy się jak dziecko. Jest cudownie. Kocha Kraków. Oprócz geografii, herbaty i miasta królów, Melania kocha koty. Po mieszkaniu rodziców biegają Etna i Wezuwiusz. Fuzja miłości do geografii i zwierzaków. Bo kto by imieniem wulkanu nazwał pupila? Piątą miłością Wiśniowieckiej są rolki. Kiedy tylko może, jeździ na nich, potrącając niewinnych ludzi. Zimą chodzi na lodowisko, ale to nie to samo. Strachliwa. Często w dobrych intencjach dopatruje się złych zamiarów. Zbyt ostrożna, nieufna. Stara się przeżyć szkołę, dostać się na studia, siedząc wieczorami w mieszkaniu nad książkami i przed komputerem. Jednocześnie potrafi czasem użalać się nad sobą, jak to źle, niedobrze, samotnie. Niektórym nie mówi tego, co myśli, a to, co chcieliby oni usłyszeć. Wobec innych zaś potrafi być do bólu szczera. Często w takich niezręcznych sytuacjach staje się nerwowa, pragnie się ulotnić i nieświadomie pogłębia konflikty, aby potem zamęczać przeprosinami.

[Witam! Ostatnio na grupowym blogu byłam chyba dwa lata temu! Nie jestem zadowolona z karty, ale postać wydaje mi się w porządku, moim zamysłem była taka sierotka, co nie zmienia faktu, że kartę będę z pewnością przerabiać. :) Twarzyczka: Crystal Reed, cytat: Agnieszka Osiecka. Zapraszam do wątków, taka potulna Mela nie gryzie!]

środa, 11 listopada 2015



Karolina Naszkowska

Klasa 1B, lat 16, 08.09.1999,
 kobieca drużyna siatkówki,
 dwuosobowy pokój.
 biseksualna, ateistka,
(1) (2) (3)
 Zwykła dziewczyna, z niedużego miasta - Lubartowa. Może właśnie dlatego, że wychowywała się w tak cichej okolicy teraz przepada za tłokiem i wszystkim co huczne i głośne, a także oczywiście widowiskowe. Zawsze jest uśmiechnięta i wesoła, w każdym stara się odnajdywać zalety. Do życia, mimo swojego optymistycznego zachowania, podchodzi poważnie i próbuje robić wszystko co w swojej mocy, aby jej życie było jak najlepsze i najdogodniejsze, a także życie innych. Jest bardzo empatyczna i energiczna. Czasem nawet za bardzo, bo gdy potrzeba powagi nie umie się poprawnie zachować. Jest strasznie niezdarna i śmiała. Zachowuje się przesadnie infantylnie. Siedzenie przez dłuższy czas spokojnie dla niej jest nie do zrobienia. N a co dzień zajmuje się anglistyką i tłumaczeniem najróżniejszych książek, które zajmują większą część jej półki. Jest graczem - Zawsze ma przy sobie jakąś konsole, a pamięć na jej telefonie zapchana jest grami, w które potrafi grać nawet na lekcji. Uczy się... przeciętnie, bo uważa tylko na przedmiotach które lubi. Jest sentymentalna i łatwo przywiązuje się do ludzi. Zawsze stara się udawać kogoś kogo ceni szacunkiem - Raz piosenkarza, którego niedawno poznała, innym razem postać z jakiegoś filmu, lecz przeważnie nic z tego nie wychodzi.

RAZEM Z KAROLINKĄ (MOJĄ IMIENNICZKĄ, ZRESZTĄ) SERDECZNIE WITAMY I ZAPRASZAMY DO POWIĄZAŃ! Ktoś chętny?

wtorek, 10 listopada 2015

Borys C.

Borys Czajka
3I
męska drużyna siatkówki

Trochę za mało się uczy, dość dużo czyta, trochę za dużo pali. Wpuszcza do szkolnego sklepiku kota, żeby narobił bałaganu i kiedy chce rozśmieszyć nauczycieli mówi im, że bedzie uczyć u Stachury. Kłóci się ze starszym bratem o pierdoły, a młodszej siostry unika jak ognia, bo dziewuszysko jest strasznym kablem. Podkochuje się w koleżance z biolchemu, ale to typowa kujonka, więc nie wie, jak ją poderwać, i tylko robi z siebie głupka. Chciałby, żeby ojciec był z niego kiedyś dumny - albo chociaż się za niego nie wstydził - ale przy jego podejściu do życia chyba nic z tego nie będzie. Lubi spacerować po Krakowie i z niezbyt dobrym skutkiem udaje jednego z tych Krakusów, co nienawidzą Warszawiaków. Belfrzy zgarniają go do wszystkich szkolnych akademii, bo ponoć ma ładny głos i, jak twierdzi jego przyjaciółka, bardzo sceniczną posturę.

On też chciałby wiedzieć, co to znaczy.




Zapraszam do wątków! Ludzie z powiązań są do przejęcia, w razie czego - proszę pytać:)

Non est beatus, esse se qui non putat



Syriusz Dracki

Dwudziestopięcioletni nauczyciel w-fu, świeżo po ukończeniu Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. 

W trakcie studiów magisterskich pracował jako nauczyciel kultury fizycznej w międzynarodowej szkole podstawowej. Była to jednak jedynie praca tymczasowa – zastępował nauczycielkę, która wzięła urlop ze względu na zagrożoną ciążę. Kiedy jednak szczęśliwie się obronił, zaczął szukać etatu w szkole średniej. Chciał pracować ze starszą młodzieżą, osobami niewiele od niego młodszymi, ponieważ miał nadzieję, że wykażą większy entuzjazm i zrozumienie dla przedmiotu niż dzieciaki z podstawówki, których trzeba było przekonać, że ruch nie jest zabójczy dla zdrowia. Szybko przekonał się, że znalezienie pełnoetatowej pracy nie jest wcale łatwe. Już tracił nadzieję, kiedy dostał odpowiedź kadrowej z jednej z krakowskich szkół, że zwolniło się miejsce w gronie pedagogicznym i jest zaproszony na rozmowę. Oczywiście praca trzy godziny drogi pociągiem od domu nie był spełnieniem jego marzeń, ale w jego sytuacji stanowiła prawdziwe wybawienie. Nie zastanawiał się długo. Pojechał, dostał nie tylko etat, ale i pokój do życia. Choć wiązało się to z mniejszą wypłatą, to i tak stanowiło lepsze rozwiązanie od szukania lokum na własną rękę. 

W ten sposób Syriusz wylądował w Krakowie – mieście, którego nie znał i nie rozumiał. Czuł, że szybko do niego nie przywyknie. Nie miał problemów z przystosowywaniem się do nowych warunków, ale, pomimo licznych wyjazdów i doświadczeń, lubił swoje rodzinne miasto i nigdy nie planował się z niego wyprowadzać. Inna spawa, że nikogo tu nie znał. To jednak dało się szybko nadrobić – w pierwszej kolejności sprawdził wszystkie obiekty sportowe w okolicy internatu, obejrzał wyposażenie szkoły. Wierzył, że sport łączy ludzi i dzięki niemu szybko się odnajdzie w nowym środowisku. 

Inną kwestią była sama szkoła, której funkcjonowanie dopiero poznawał. Próbował zapamiętać listy imion i nazwisk, skojarzyć je z twarzami. Dogadać się z nauczycielami i nie podpaść dyrekcji... Czasami sam czuł się jak uczniak. A przecież naprawdę chciał pracować  z młodzieżą... 

Poza tym Syriusz był człowiekiem entuzjastycznym, pogodnym i przyjacielskim. Wiele wymagał od siebie i oczekiwał tego samego od innych. Największymi ofiarami takiej postawy byli jego uczniowie, których próbował traktować jak równoprawnych uczestników dialogu... Żądał od nich pracowitości, prawdomówności i odpowiedzialności – niby niewiele, a jednak zbyt dużo w mniemaniu niektórych jednostek. Może dlatego nie wszyscy go lubią? 

[Cześć!
Karta będzie się jeszcze rozwijać, poprawiać i na bieżąco tworzyć. Jak coś jest źle - krzyczcie. Wizerunek: Alessio Pozzi.
Zapraszam do Syriusza! : ) Nie gryziemy : D]

sobota, 7 listopada 2015

Dokładnie oddzielam rzeczy ważne od pierdół. Potem hormony robią z tego koktajl.


Łukasz Miklaszewski || lat 30 || Kraków || pokój 10 || nauczyciel Przysposobienia Obronnego || wychowawca na zastępstwo klasy III J || syn majora i pani urzędnik || Kici, kici? Do kota? || Mańkut || biseksik pełną gębą || Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem || w miarę dobre życie || maniak wycieczek w góry || Fiat 125 || różne towarzystwo || różne przygody || miał być ślub wyszło rozstanie || nie ufaj kobiecie || jak chcesz mieć przyjaciela to kup sobie psa || teoria to nic. Zobaczcie co ten Kałach w praktyce potrafi! ||

Typowy Polak. Trochę się uśmiechnie, więcej ponarzeka. Że władza niedobra, że kawa za gorzka, że zupa za słona. Przejrzy poranną prasę, kupioną w kiosku Ruchu. Nie wpuści ulotkarza, bo znowu zasyfią skrzynkę pierdołami. Pójdzie na wyprzedaże i kupi dwie pary spodni, aby ten Kowalski spod piątki mu pozazdrościł. W piątek mięsa nie tknie, bo to grzech. W sobotę pójdzie do klubu go-go. Prześpi się z jakąś uroczą damą, by w niedzielę rano zwiać od niej, wystraszając się co on w tej szkaradzie wczoraj widział. W poniedziałek jak zwykle wstanie lewą nogą. Puści głośno wiązankę przekleństw, becząc prawie jak koza, że mu się wstawać nie chce. Na wyklina na wszystko dookoła. W drodze do pracy poodgraża się jeszcze z kilka razy, że się zwolni z tej cholernej szkoły, bo ma już dość. Zaplanuje w głowie milion podróży. A później westchnie cicho, bo przypomni sobie jak niska jest jego wypłata. 

Nie jest taki zły. Czasami się zaśmieje. Czasami rzuci jakimś sucharem. Wstawi się za swoich uczniów u innych nauczycieli. Przymknie oko na to, że ktoś ukradkiem wcina kanapkę na lekcji. Zainteresuje się uczniem, jeżeli ten ma problem. Nic nie karze, bardziej radzi. Zażartuje w którymś  momencie sam z siebie. Zabierze podopiecznych na strzelnicę. Tylko po to, aby nie kisili się w klasie. I tylko po to, aby w końcu coś zobaczyli. 

Póki co zamieszkuje pokój numer 10. Jest w trakcie poszukiwania nowego mieszkania.


[Jezusie Chrystusie Niebieski! Ja nie wiem co to jest to u góry. Ale zapraszam na wąteczki i powiązania.]

czwartek, 5 listopada 2015

Po co włóczysz się tu jak widmo?

Agnieszka Bohdziewicz

13 III 1997 rok ○ III D ○ Kraków

Była trochę wyobcowana. Nie chodziła z głową w chmurach, właściwie nierzadko wykazywała się godnym pozazdroszczenia racjonalizmem, ale jednocześnie trudno było oprzeć się wrażeniu, że otaczała ją cienka bariera odgradzająca od reszty świata. Jakby przybyła nie tyle z obcej planety, co z alternatywnej rzeczywistości. Bywały chwile, że trudno ją było wyczuć – opowiadała coś takim tonem, że nie wiadomo było, czy zachowuje powagę, czy subtelnie pokpiwa; mową ciała zaprzeczała wypowiadanym słowom. Ludzie są ważni, ale nie najważniejsi, mawiała czasem i to podejście widoczne było w kontaktach z innymi – lubiła ludzi i spędzać z nimi czas, chociaż samotność jej nie przerażała, przedkładała nad nią towarzystwo, ale jednocześnie miała w sobie coś, co nie pozwalało mocniej zaangażować się w jakąkolwiek znajomość. Silnie zakorzenione poczucie tymczasowości sprawiała, że każda relacja, w którą wchodziła, okazywała się nietrwałą.

środa, 4 listopada 2015

please keep your distance

lucky blue smith, model, and boy image
krzysztof przybylski
18 lat  III B chłopak wyrwany z tumblra


Odgradza się od swoich rówieśników. Ma siebie za kogoś lepszego. Nie bardzo interesuje go ktokolwiek, poza nim samym. Sam wie najlepiej jak się sobą zająć, nie oczekuje od nikogo wsparcia, troski ani pomocy. Samotność mu nie doskwiera. Mówią, że zdolny, ale zbyt pyskaty. Wtrąca się gdzie może, szuka poklasku. Nie wierzy w ludzką życzliwość, doszukuje się w każdej serdeczności pomówienia i obłudy. Zdecydowane upośledzenie społeczne. Przesiaduje w domu, zakuwając, czytając kolejne tomiszcza albo grając w gry komputerowe. Po jego pokoju walają się podręczniki do nauki języków obcych, od jakiegoś czasu ma fazę na fiński. Nie ma przyjaciół, woli pogadać z kwiatkami w pokoju.


krótko, ale na temat
joy division w tytule

Wołają Micka, bo ciekawiej



Joanna Micka, 17 lat
IIE
Nie jest łatwo, gdy zaczynasz gimnazjum, a rodzice się rozwodzą. Kwestia dojrzewania, które zaczyna walić pięściami w drzwi, nie ułatwia sprawy. Siedzisz w pokoju i chowasz głowę pod poduszkę, by nie słyszeć kłótni i nawet nie myślisz o tym, że dla kogoś mogłoby brzmieć to zabawnie, bo twój ojciec pod wpływem emocji zaczął krzyczeć po czesku. Jednak ty rozumiesz, co on krzyczy, ale nie jesteś w stanie pojąć dlaczego. Jeszcze tydzień temu wszystko było przecież dobrze... Potem jest spokojniej, nie licząc presji, którą rodzice na ciebie wywierają. Może nieświadomie, ale zaczynasz czuć ciężar odpowiedzialności, więc jesz. Pączki nie pytają, którego chcesz bardziej, a smażony kurczak wszędzie smakuje tak samo. Ostatecznie decydujesz się zamieszkać z ojcem w Czechach, bo milczenie matki budzi w tobie zbyt wiele obaw. Gdy szkoła zaczyna zajmować większość twojego czasu, sytuacja rodzinna schodzi na drugi plan, a ty myślisz, że jesteś pogodzony z tym wszystkim. Ponadto nikt nie zauważa, że twoje chwilowe zauroczenie słodyczami i podjadaniem zamieniło się w namiętny romans. W szkole nie jesteś wybitny ani popularny, na wiele rzeczy nie zwracasz uwagi. Nie przejmujesz się tym, że nie umiesz śpiewać, malować i nauczyciel wuefu widzi cię rzadziej niż ty swoje stopy. Toczysz się spokojnie przez życie i niestety płynność tego ruchu jest odwrotnie proporcjonalna do twojego obwodu. Jesteś jeszcze mniej popularny, ale tłumaczysz sobie, że taka jest kolej rzeczy i wszystko jest w porządku. Jednak pewnego dnia tata przedstawia ci nową kobietę i oświadcza, że weźmie z nią ślub. Twój sielankowy świat zaczyna drżeć i nie dopuszczasz do siebie myśli, że gdzieś podświadomie wierzyłeś, że rodzice do siebie wrócą. Wieczorem widzisz się w lustrze i zauważasz, że jesteś zbyt okrągły i rozlewający i zaczynasz zastanawiać się, czy to normalne, że wchodząc na drugie piętro, masz zadyszkę. W szkole dostajesz mierną ocenę, co budzi kolejne wątpliwości. I kolejne, kolejne, kolejne, a ty tyjesz, tyjesz i tyjesz. Nie wiesz, że wpadasz w depresję, za to zaczynasz być opryskliwy i swój wewnętrzny żal przelewasz na innych w postaci złośliwości. Łamiesz ojcu serce, oświadczając, że chcesz zamieszkać z matką i po wakacjach idziesz do polskiej szkoły. Twoja depresja się pogłębia, nie możesz na siebie patrzeć i postanawia coś z tym zrobić. Ocierasz się o anoreksję, a po wszystkim zostajesz milczący jak twoja matka.
Nie jest łatwo. Joanna o tym nie zapomina i myśli, że po prostu do tego dojrzała. Gdyby tak było, nie nosiłaby bombkowych spódnic, nie szłaby przebierać się do łazienki przed wuefem, kupiłaby ciastko w piekarni, którą mija codziennie i nie mówiłaby sobie, że chłopak zajmowałby jej cenny czas, który poświęca na naukę. Ma kompleks grubych ud, ma rozstępy na biodrach, chorobliwie boi się przytyć czy schudnąć, z uporem osła męczy nieszczęsną matematykę, a w środku jest cały czas dziewczynką, która wierzyła w swojego tatusia i została zdradzona. Stara się być perfekcyjna i stworzyć odbicie swojej osoby, bo uważa, że tylko całkowita zmiana jest jej ratunkiem. Nieraz bywa spięta, za długo szuka słów lub odpowiada zdawkowo. Będzie słuchać, będzie żartować i postara się, byś w jej towarzystwie czuł się dobrze, byś obdarzył ją czymś na rodzaj sympatii i może podczas wolnego weekendu pomyślisz o niej i umówicie się do kina. Spędzicie dobrze czas, znów będzie słuchać i zrobi to tak, byś nie zauważył, że nie mówi nic o sobie.

_______________________________
Witam!
Na wstępie powiem, że dawno karty postaci nie pisałam, więc proszę się tą wyżej nie uprzedzać - wątki na pewno wychodzą mi lepiej. Lubię wymyślać, lubię zaczynać i w ogóle lubię pisać, jednak najlepiej pracuje mi się na czymś, co zostanie zarysowane wspólnymi siłami. Wiem, że karta nie wyjaśnia zbyt dużo w sprawach teraźniejszych, jednak nie lubię wciskać postaci od razu w sztywny grafik i ramkę, bo potem w wątkach nienaturalnie jest się pewnych rzeczy trzymać.
Na zdjęciu "ktoś", jednak za nic nie mogę sobie przypomnieć kto. Jeśli ktoś kojarzy panią, będę wdzięczna za pomoc!
Oczywiście zapraszam do wszelkich relacji "to skomplikowane" i wątków "dawno i nieprawda"! :D

wtorek, 3 listopada 2015

bitter sweet symphony


Aleksy Adamiecki
18 lat, III A

Od początku był dziwakiem. Różnica jest taka, że z początku był dziwakiem, którego coś obchodziło. Nauka, oceny, szczątki życia towarzyskiego, jakie prowadził. W ciągu ostatnich trzech lat zaszła w nim jednak zmiana. Przestał się odzywać, uśmiechać, dbać o cokolwiek. Głównie milczy, nie zwracając na nikogo uwagi, beznamiętnie wlepia wzrok w przeciwległą ścianę albo zaczytuje się w książce, Odpycha od siebie każdego, z kim kiedyś był blisko, jednocześnie udając, że nic takiego nie ma miejsca, w jego charakterze i podejściu do życia nie zaszła żadna zmiana. Irytują go ludzie, którzy się o niego troszczą i próbują dociec, co się z nim stało. To w końcu nie ich biznes i Aleksy trzyma się tego, chowając swoją małą tajemnicę coraz głębiej z każdym dniem.
Kiedyś znowu będzie dobrym chłopcem. Obiecał. 

narkotycznie odurzony znowu nie widzę granic


✘ III A ✘ 28.10.1997 ✘ URODZONA W SOSNOWCU ✘ FRANCUSKI ✘ KÓŁKO HISTORYCZNE ✘ MIESZKA ZE STARSZYM BRATEM ✘ ZNASZ JAKIEGOŚ DOBREGO KOREPETYTORA Z MATEMATYKI? ✘ WYJĄTKOWO DOBRA Z POLSKIEGO ORAZ HISTORII ✘ MANIACZKA KAWY, POEZJI, KSIĄŻEK, POMADEK I ZA DUŻYCH KOSZULEK ✘ WIELBICIELKA CZARNEGO HUMORU ✘ KLASOWY PSYCHOLOG, BO DAŁA SIĘ WYCHU... WYPROWADZIĆ W MALINY ✘ ZAWSZE CHĘTNA DO POMOCY, NAIWNA I TROCHĘ ZBYT WRAŻLIWA ✘ PAPIEROSY W KIESZENI ✘ NIEKTÓRYCH LUDZI WYPADAŁOBY POPRZESTAWIAĆ, JAK WSKAZÓWKI W ZEGARKU, I ŚWIAT BYŁBY WSPANIAŁY ✘ CZĘSTO WYKORZYSTYWANA PRZEZ INNYCH ✘ KŁAMCZUCHA ✘ JEŻELI CIĘ NIE LUBI, NIGDY CI O TYM NIE POWIE ✘ LUBIĘ WIECZORY, LUBIĘ SIĘ SCHOWAĆ NA JAKIŚ CZAS I JAKOŚ TAK NIENATURALNIE, TROCHĘ PRZESADNIE, POBYĆ SAM
spustoszony
przez śmiech i słowa
pobity przez
małe uczucia i rzeczy
przez pół miłości
i pół nienawiści
 tam gdzie trzeba krzyczeć
mówię szeptem

POWIĄZANIA
 ____________________________________________
Hej, witam się z Idą. :) Pani na zdjęciu to jakiś random, w tytule Pull the wire, a wiersz napisał Różewicz.
Uwielbiam dramaty. I ciekawe pomysły. Zdarza mi się faworyzować, odpisy są naprawdę różnej długości, aczkolwiek przewyższają pięć zdań, więc spokojnie. :)

sobota, 31 października 2015

To wszystko było, minęło, zostało tylko wspomnienie

Michalina Kotlarska

 ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶  Trzydziestodwuletnia nauczycielka matematyki  ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶

Trzydzieści dwa lata niespełnionych ambicji i niskiej samooceny. Od niespełna dwóch lat nauczycielka matematyki w liceum. O wcześniejszych latach lepiej nie wspominać. Z bliżej nieokreślonego powodu nazywana przez niektórych uczniów meduzą. Logarytmy już dawno zdążyły ją rozczarować, nie wspominając o równaniu Vieta czy najprostszym pod słońcem twierdzeniem Pitagorasa. Już dawno pogodziła się z wielką kreatywnością swoich uczniów, przejawiającą się głównie na wszelakiego rodzaju testach wiedzy. Sam fakt, że niektórzy z jej podopiecznych zamiast liczyć deltę wolą rozpisać proste równanie kwadratowe na trzy strony, zawsze potrafił ją rozśmieszyć, ale jednocześnie mocno zdemotywować. Oczywiście chęci większość zazwyczaj zostają docenione poprzez krótką adnotację w dzienniku bądź dwie linie razem tworzące ocenę niedostateczną. Perspektywa nocy spędzonej nad pracami uczniów z czasem z przykrego obowiązku zmieniła się w niezłą rozrywkę tak samo jak wywiadówki, na których często musiała się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem. Widok min rodziców przeświadczonych o doskonałości swojego dziecka, gdy podawała im kartkę z ocenami, był dla niej nagrodą większą niż premia świąteczna. Złożony charakter ukształtowany przez twarde wychowanie oraz nieco zagmatwany system wartości wykształcony w burzliwych latach jej młodości dla większości ludzi jest ciężko strawny, choć oczywiście istnieją pewne indywidua, którym przestał przeszkadzać. Brak życia towarzyskiego stara sobie zrekompensować dodatkową pracą w każdy wtorek, środę i piątek, oraz wieczorami z siedmioletnią bratanicą. Tylko nieliczni wiedzą, że codziennie rano wybiega ze swojego mieszkania, znajdującego się na obrzeżach miasta, by poprzez godzinny bieg zużyć nadmiar energii z poprzedniego  dnia.

 ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶  Koligacje  ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶  Historia  ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶

̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶̶ ̶ ̶ ̶
Karty nigdy nie były moją dobra stroną. Brak litery „p” na klawiaturze staram się zastąpić kombinacją ctrl+v, jednak zdarza mi się o tym zapomnieć. Buźka Natalie Portman, cytat z piosenki „Emeryt”. Wątki, długie średnie, przyjmę wszystko co wybiega za ramy schematów. Coś za coś, ja wymyślam, ty zaczynasz i na odwrót, wyjątki w nielicznych sytuacjach. Kartę będę uzupełniać już niebawem.

PIERWSZA LISTA OBECNOŚCI


Na listę proszę wpisywać się zalogowanym. Można podać klasę/zajęcie, a także wizerunek, zajęcia dodatkowe itp., jeśli wcześniej nie zostały one wpisane w odpowiedniej zakładce.


Czas trwania: 

od    31.10.2015,    godz. 16:30
do        5.11.2015,    godz. 16:30

I can't think of anyone I'd rather be in a dysfunctional relationship with...


Anna Kruk

Chirurdzy są nieczuli i obojętni, szkolne pielęgniarki sympatyczne i zatroskane, a pani Kruk czule bagatelizuje potrzeby wychowanków na rzecz większego dobra (czyt. własnego spokoju) Bywa zirytowana (bo kto przechodzi z ratowania życia do ratowania nastolatków przed bieganiem na stadionie?) ale i tak czasami się ugnie i wypisze zwolnienie, bo ma w sobie w gruncie rzeczy dużo empatii. Lubi rozmawiać, lubi słuchać plotek, lubi udawać, że nie wie o co chodzi. I lubi nie mówić o swoich uczuciach, ale słuchać o Twoich.
Bycie delikatnym to żadna wada, no chyba że jesteś neurochirurgiem, wtedy, okej, to może być problem. Bo jednak jak każda porażka Cię jakoś dotyka, to nie za dobrze. Trzeba mieć twardą skórę, ot co. Wszelka "trauma" powinna być Ci obca. I nie powinnaś mieć problemu z powrotem do pracy po, powiedzmy, trudnym doświadczeniu. Ale spokojnie, jeśli masz to zawsze możesz zamienić skalpel na termometr i zostać szkolną pielęgniarką, luzik arbuzik.
Kochliwość, kolejna cecha na którą pani Kruk nie powinna sobie nigdy pozwolić. Bo jak się ma syna to powinno się postępować odpowiedzialnie i dziecka nie mieszać w swoje sercowe sprawy, co by nie oglądało zbyt wielu różnych facetów w krótkim odstępie czasowym, ot co. To akurat nie wyszło jak trzeba, nie da się ukryć. Aczkolwiek, przyznać musimy, że Ania miłość okazywała nie tylko obiektom zainteresowania, ale także dziecku i to bez przerwy! Bo jeśli jest na tym świecie jakiś mężczyzna idealny to się nazywa Karol Krzeszowski, oczko w głowie pani Kruk...
Pewna niezależna kobieta trzy lata temu dostała pracę w Krakowie i stała się trochę bardziej zależna, a nieco później poznała pana Kruka i postanowiła przestawić się na jeszcze większą zależność. Rutyna wydawała się ciekawa, bo nieznana. Zadziwiające są mechanizmy ludzkiego myślenia.
Jak wszystko Ci się samo przytrafia, to się budzisz w dziwnym związku, w sytuacji, której nie rozumiesz, w miejscu, którego nie lubisz. Ale hej, lubisz kontakty interpersonalne i lubisz przekraczać bariery, bo wkurza Cię to całe uczeń-pan nauczyciel i chętnie będziesz obgadywać swojego męża z jego uczniami - Ciebie też przecież irytuje, że sam układa sprawdziany.
Pielęgniarka | 38 lat

.

29 lat □ 12.03.1986 □ Olsztyn
 nauczycielka języka niemieckiego □ wychowawczyni 1C 
Pod prysznicem śpiewa piosenki die Ärzte, za najbardziej obezwładniające uczucie na świecie uważa obrysowywanie opuszkami palców twardych klawiszy fortepianu, na drugie śniadanie je precle, uczniów wita radosnym okrzykiem: "Guten Morgen, meine Süßen!", w tramwaju czyta niemieckie romansidła, a wieczorami ogląda mecze Bundesligi, popijając Oettinger'a przywiezionego prosto zza zachodniej granicy. Germanistka z prawdziwego zdarzenia; pięć lat temu ukończyła studia magisterskie na Uniwersytecie Jagiellońskim, od czterech lat aktywnie zasila grono pedagogiczne  XX. Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie. Mimo trzydziestki na karku i narzekających na brak wnuków rodziców, wciąż jest samotna, ale nie szuka nikogo na siłę, nie ma kont na portalach randkowych i nie sprawiła sobie jeszcze kota, jak wypadałoby dobrze zapowiadającej się starej pannie. Mężczyznom jednak nie potrafi zaufać. Kiedy trzy lata temu okazało się, że jej niemiecki chłopak, to w rzeczywistości nie kto inny, jak szczęśliwy mąż Helgi i ojciec Gretchen oraz Fritza, niemal całkowicie zwątpiła w płeć brzydszą, przysięgając sobie w duchu, że już nigdy nie da się tak łatwo wpuścić w maliny. Mieszka z przyjaciółką. Nauczycielska pensja nie wystarcza na wynajmowanie własnego lokum, więc Julia chcąc czy nie chcąc musi znosić dziwactwa drugiej osoby i sprzątać cały bałagan, który ta wokół siebie robi. Plus jest taki, że to niewielka cena za posiadanie stałego towarzystwa. Przecież zawsze mogło być gorzej.
________________________________________________________________
 Dobry wieczór! Chyba troszeczkę wyszłam z wprawy przy pisaniu kart, ale mam nadzieje, że nie zraziłam nikogo do Julki. Jeśli nie zraziłam, to serdecznie zapraszam do wątków i powiązań! Bierzemy wszystko!

piątek, 30 października 2015

To, co wiesz o innych ludziach, jest zaledwie ułamkiem prawdy


Ponoć jesteś ideałem w oczach ludzi, którzy nie znają cię prywatnie; bez konfliktowy, inteligentny, rozsądny. Potrafisz przyznać się do błędu, zapytać gdy czegoś nie wiesz. Mimo czterdziestki na karku nie udajesz, że znasz życie najlepiej, ciągle się uczysz, codziennie ludzie czymś cię zaskakują, a ty ze zdawkowym uśmiechem przyjmujesz każde dziwne zachowanie. Nigdy nie wymagałeś wiele od otoczenia, nie liczyłeś, że świat będzie dla ciebie litościwy, gdy zaczynałeś wchodzić w poważne życie, sam sobie radząc z problemami. Starałeś się nie dać zgnębić, stłamsić, uparcie szedłeś do przodu, stawiając przed sobą coraz cięższe cele do zrealizowania. Wielka ambicja była twym atutem w oczach innych, ale dla ciebie była jedynie niepotrzebnym dodatkiem, rozpraszającym, gdy chciałeś zostać w jednym miejscu z tym co już posiadasz. Podjęcie dwóch kierunków równocześnie, szybko wpisałeś na listę błędów, tak samo jak głupie zauroczenie piękną Polką, dla której zostałeś w tym kraju. Małżeństwo było jedyną pochopną decyzją jaką podjąłeś, lecz gdy usłyszałeś, że Weronika jest w ciąży, nie wymyśliłeś nic innego, również przyszła teściowa patrząca na ciebie wrogo, nie ułatwiała znalezienia innego rozwiązania. Nie nadawałeś się wtedy na ojca i męża, byłeś sam zbyt szczeniacki, zamiast zajmować się rodziną, którą sobie sam stworzyłeś, zacząłeś coraz więcej czasu poświęcać pracy. Własne rozgoryczenie przelewając na płótno i kartki, a w późniejszym czasie również na opinie, gdzie nie szczędziłeś ostrych słów krytyki. Praca krytyka ma swój największy plus, który doceniłeś i dalej cenisz, a mianowicie... mało kto odważy się naruszać twoje zdanie, prędzej puszczając w niepamięć każde słowo jakie przelałeś na papier lub wypowiedziałeś. Czara goryczy napełniała się przez lata, gdy przy córce udawałeś z Weroniką, idealną rodzinę, kochających się ludzi, a gdy zostawaliście sami, skakaliście sobie do gardeł. Nienawidziła cię, własna żona nienawidziła cię, za wszystko co robiłeś, a o czym ona dobrze wiedziała. Nie ukrywałeś się w końcu z tym co cię interesuje w większym bądź mniejszym stopniu, szkicując to co pozostało ci w pamięci - każdą krzywiznę na ciele, każdy mięsień - zachowując dokładność aktów, póki nie uciekło ci to z pamięci, a co nie miało z nią nic wspólnego. Dzień w którym zobaczyłeś swoją żonę w łóżku z facetem, którego uważałeś za najbliższego przyjaciela, zakończył wszystko. Po pięciu latach jednak nie wiesz, czy tak naprawdę byłeś wściekły czy wdzięczny, bo mogłeś się w końcu uwolnić od niej i nikt nie zrzucał na ciebie całej winy. Jest teraz jedynie osobą z przeszłości, a ty nie musisz się nią już przejmować. Teraz najważniejsza jest tylko Dominika, twoja jedyna córka.

ANTON KRÜGER

40 LAT | NOWY NAUCZYCIEL WOS-u ORAZ OPIEKUN KOŁA PLASTYCZNEGO | UKOŃCZONE DWA KIERUNKI STUDIÓW  | ARTYSTYCZNA DUSZA | TROCHĘ MALOWAŁ, TROCHĘ KRYTYKOWAŁ | SZKICOWNIK, KTÓRY CIĄGLE MA PRZY SOBIE | NIEMIEC Z POCHODZENIA | 19 LAT W POLSCE | ROZWIEDZIONY OD 5 LAT | UCIEKA PRZED ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ | CO WEEKEND WYBIJA CÓRCE Z GŁOWY POMYSŁ WYPROWADZKI OD MATKI I WPROWADZENIA DO NIEGO | POMOŻE GDY MU SIĘ CHCE | STRASZY PIERWSZOKLASISTÓW | NA TY Z MATURZYSTAMI | NIE TAKI STRASZNY, JAK MÓWIĄ INNI | CZASAMI PRZEKLINA PO NIEMIECKU | CIĄGLE NOSI OBRĄCZKĘ Z PRZYZWYCZAJENIA | POSIADA MIESZKANIE NA OBRZEŻACH MIASTA, ZIMNE, PUSTE ŁÓŻKO CO WIECZÓR, SAMOCHÓD CIĄGLE W NAPRAWIE I KOTA, KTÓRY WRACA JEDYNIE BY SIĘ NAJEŚĆ | BEZKONFLIKTOWY W DOBRE DNI I SADYSTA W GORSZYCH MOMENTACH




_________________________________________
Druga postać, ten pan miał być pierwsza postacią, ale jest dopiero teraz.
Nie wiem kto na zdjęciu, ale jak mi ktoś powie to wątek i moja wdzięczność gwarantowane.
Po najechaniu na zdj, więcej teksu, może trochę chaotycznego, ale tak wyszło jakoś.
Wątki, powiązania - oczywiście.
 Do oddania może być jedynie córka, jeśli ktoś by tam chciał.
Szukamy też, temu panu kogoś, kto zamiesza mu w życiu bardziej lub mniej.

czwartek, 29 października 2015

Zostawiam wszystko.

Uczę się porzucać. Studiuję okrucieństwo. Stygnę.
Jestem zdruzgotany, jestem wypalony,
wiele, bardzo wiele jest we mnie zniszczonego.
Ratuję, co się jeszcze nie spaliło.
Benedykt Benek Truchło
37, biolog
Koegzystencja z gatunkiem ludzkim jest dla niego nienaturalna, jak uczęszczanie na niedzielne msze. Najchętniej zamknąłby się w swoim ciasnym mieszkaniu, tworzył piramidy z papierosów i wlewał do gardła hektolitry czarnej kawy. Herbatę toleruje, choć w ilościach raczej znikomych; metodą skojarzeń zawsze ląduje na podwieczorku u matki. Przybiera postać kameleona, przedostając się korytarzami zatłoczonego liceum, gotów zaryzykować stwierdzeniem, że faktycznie wyuczył się zdolności znikania. Kiedyś było go dużo więcej, całe trzydzieści kilogramów. Dostawał regularny wpierdol od dzieciaków z podwórka za bycie spasionym wieprzem. Schudł dopiero po wyprowadzce z rodzinnego domu; nikt już mu na siłę nie wciskał pączków, eklerów, ciast z kremem i serowych warkoczy. Matka narzeka, że taki szczupły, że żadna kobieta nie lubi, jak facet taki mizerny, jakby go wiecznie choroba trapiła. Uparcie, od dwudziestu lat przypomina jej, że gej, że pedał, że cwel, że dziewczynę raz w życiu po piersiach dotykał i mu się nie podobało. A ta swoje. Bo jak tak można, ty synku Boga w sercu nie masz. A no nie, żadnego z miliona wyimaginowanych bożków na poprawę humoru. Ufa nauce: to co obliczalne ma sens. Długość penisa na przykład, a przez to i sam penis wydają się całkowicie racjonalnym wyborem. Gdyby się oczywiście jakiś pojawił, bo póki co, same kutasy na umyśle, jak w zeszytach gimnazjalistów. Posiada dwa idiotyczne profile na portalach randkowych, gdzie uparcie głosi wyższość samotnego wieczoru z nikotyną niż życia z AIDS. Pewnie dlatego nałogowo myje ręce, jakby go mieli zarazić talerzem w restauracji albo gazetą z kiosku. Nagminna czystość nie przekłada się na porządek w mieszkaniu; zagracona rudera czeka na odmalowanie od ośmiu lat zgodnie z ideą, że ściana nie ucieknie. Farba już dawno się pożegnała, sayonara, arrivederci i do widzenia. Niewdzięczność w puszce za siedemdziesiąt złotych. Taki z niego artysta jak z jego kaktusa rozmówca; nic więc dziwnego, że karmi się cudzymi dziełami. Z uporem maniaka kolekcjonuje książki, płyty winylowe i europejskie filmy. Udaje mu się zaspokajać kulturalne potrzeby w zaciszu osobistego burdelu, wciśnięty pomiędzy stos brudnych talerzy i kota z kurzu. Wódkę pije czystą, tak kazał ojciec i dziad, a skoro rady udzielają alkoholicy z godnym pochwalenia stażem, nic tylko chlać do upadłego.

Alain Delon, Pilch.

środa, 28 października 2015

I kosztuję Paryża zgniłowonny roquefort.


Aleksander Godlewski
Nauczyciel francuskiego
Wychowawca 3 B

 


Enfant terrible krakowskiej romanistyki porzućcie wszelką nadzieję wy którzy tu wchodzicie Dziś rano cały świat kupiłem Sprzedam dom, w którym nikt już nie mieszka Paryż na wiosnę cudny jest, ja z opowiadań o tym wiem i wiosna przyniosła mi okropny śmiech idioty.

 Kraków 11.05.1985.

 

Bon, bah... Voici, moi mili, historia stara jak świat. Historia pewnego przeciętnego człowieka, który rodzi się w jakimś mieście. Nawet nie jakimś, bo w Krakowie. Zero dramatów. Ot, przeciętna polska rodzina. W niedzielę rosół, w poniedziałek pomidorowa. Na wakacje nad morze, na ferie w góry.

Słowem: nuda. Nic się nie dzieje. Jak w Śmierci w Wenecji, albo w pierwszych filmach Jima Jarmuscha. Życie Olka jest tak nieciekawe, że nawet statystyczny Kowalski nie chciałby się z nim zamienić miejscami. Tylko szkoła, dom, książki. Zero dzikich imprez, zero koleżanek, nawet papierosów brak, co faktycznie mogłoby odstraszyć nawet wspomnianego wcześniej reżysera. 
Cała ta pospolitość gromadzi się gdzieś, płynie w żyłach, odkłada w jego ciele i musi w końcu doprowadzić do wielkiej rewolucji. Godnej tej francuskiej.

Aż pewnego dnia przy standardowej, rodzinnej kolacji, koło siedemnastej, mama oznajmia, że odchodzi. Ojciec nawet nie przestaje kroić swojego kawałka gęsi i nie podnosi wzroku znad talerza. Tylko Olek zamiera. Bo nie rozumie, jak jego rodzina podobna do tej z reklamy serka Almette, nagle posypała się jak domek z kart.

Mama odchodzi. Bo poznała jakiegoś francuza. A Olka weźmie ze sobą.
I na nic płacz, że tu przyjaźnie, że chce zacząć liceum, iść na studia prawnicze. Może to dlatego, że w telewizji nadawano wtedy jeszcze Ally McBeal. Tak dziatwo, to były dokładnie te czasy. Nie będzie jednak Ally McBeal. Będzie mikroskopijne mieszkanie w Paryżu, które kupuje dla jego matki niejaki Jean, czy inny Donatien.

Aleksander zaczyna naukę we Francji i szybko zdaje sobie sprawę, w jak idiotycznym położeniu się znalazł. Nie pomagają błagalne telefony do ojca. Jeśli będzie chciał, wróci do Polski na studia. Na prawo nie ma już szans.
Gdy tylko przybywa do Krakowa, ma wrażenie, że będzie całował każdy skrawek polskiego bruku, niebieskie tramwaje i obwarzanki, których nigdy nie lubił. Kocha już nawet gołębie. I chce zapomnieć o wszystkim, co francuskie.

Tak... No cóż. I właśnie dlatego idzie na romanistykę...
Do Paryża wraca już rzadko. Z podróży przywozi sery, francuską literaturę, a potem jeszcze jakąś Paryżankę, która też uważa, że nie ma nic piękniejszego, niż przechadzać się o poranku Parkiem Krakowskim.

W liceum zaczyna pracę zaraz po skończeniu studiów. Olek jest realistą. Wie, że nigdy nie zostanie wielkim romanistą, choć zna język lepiej niż jego koledzy z kierunku. Nie uśmiecha mu się jednak tłumaczenie do końca życia instrukcji obsługi czajników. Zresztą naprawdę lubi dzieciaki. Rodzice nie są zbyt zachwyceni. Uważają, że stać go na więcej, ale Aleksander po prostu zawsze chciał iść do polskiego liceum. Więc teraz chodzi tam codziennie.



___________________________
dzień dobry, witamy z Olusiem, życzymy smacznego i nie gryziemy! 
lubimy wątki i powiązania, wszystko lubimy, wybredni nie jesteśmy!