Aktualności

Po liście obecności zostało nas bardzo niewielu. Nie zamierzam zamykać bloga, jeśli chcecie, kontynuujcie wątki. Krakowskie Liceum przechodzi poważny zastój; stało się to dość szybko, nie ma chyba więc sensu rozpaczliwie reanimować bloga.


Dziękuję wszystkim, którzy dotąd z nami wytrwali! :)

niedziela, 25 października 2015

Uciekać najdalej, może nie znajdą mnie. Uciekać przed siebie- łatwiej niż walczyć wiem.

Косма Абрамович


Kosma
Abramowicz
Guns n' Roses - "You Could Be Mine" 

osiemnaście lat || urodzony dwudziestego pierwszego listopada tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku  || Sankt Petersburg || alias Bakura (albo Little Bastard) || ten drugi z trójki rodzeństwa
Klasa III J || profil sportowy 
SKS || piłka nożna || kapitan szkolnej drużyny piłki nożnej || drużynowa dziesiątka
pokój numer jedenaście || w pokoju mały kociak, który wabi się Piszczek 
język angielski i rosyjski || koło matematyczne (bo nie za bardzo ogarnia niektórych działów) || skarbnik w Samorządzie Uczniowskim 
Piątka w skali Kinseya || nikomu nie mówi o swoich zainteresowaniach tą samą płcią, bo się tego wstydzi, bo nie || pan nic mi się nie chce i dajcie mi święty spokój leniwy || rezerwowy napastnik/ pomocnik w Wiśle Kraków || wielbiciel szybkiej jazdy na motorze || fan rocka i lat osiemdziesiątych || metr osiemdziesiąt wzrostu || piwne oczy || blondyn || sześćdziesiąt siedem kilogramów wagi żywej || kilka dobrze zasłoniętych tatuaży || dwa razy złamane serce || dwa razy podnoszenie się do życia ||  teraz jest dobrze || łamana polszczyzna jego udręką || pakowanie się w dziwne związki to jego specjalność || jeśli mówisz do mnie po polsku to rób to wolno, bo 3/4 tego co powiesz nie zostanie przeze mnie zrozumiane || nie wiem czy mnie obrażasz, ale jeżeli tak to masz wpierdziel || o, napisali o mnie w gazecie, że rozegrałem dobry mecz i zdobyłem gola... Jak miło!




Patrząc na to wszystko zastanawia się nad tym jakim cudem dał się namówić na przeprowadzkę do Polski. Przecież, kiedy mieszkał w Sankt Petersburgu nie musiał się o nic martwić. Matka jako pediatra zarabiała bardzo dobrze. Ojciec miał własną firmę budowlaną. Młodsza siostra Marina chciała zostać baletnicą. Starszy Grisza marzył o karierze naukowca. Więc co poszło nie tak? Co się stało, że 25 września 2012 roku musieli tak nagle wyjechać? Otóż podobno jego matka dostała lepszą ofertę z Polski, a i ojciec coś sobie dobrego znalazł (prawda jednak jest trochę inna, bo niestety kochani rodzice zostali postraszeni rosyjską mafią).
Aż żal mu cztery litery ściskał. Musiał zostawić swoich przyjaciół. Zostawił swój dom. Swoje ulubione miejsca. Klub, któremu od dziecka kibicował, a którego częścią miał się stać. I na nic nie zdały się prośby i błagania. Kilka lat włóczenia się po Polsce aż w końcu pod koniec stycznia 2015 roku zamieszkali w Krakowie. Ciekaw jest na jak długo.
Jest sceptycznie nastawiony do tego wszystkiego. Widząc to jak Polacy traktują Rosjan, momentami woli się nie przyznawać do tego kim jest. Utknął w miejscu pomiędzy tym kim jest, a tym kim chciałby być. Traktuje ludzi z dystansem. Rzadko kiedy daje po sobie poznać to co czuje. Zamyka się w sobie. Nakłada codziennie tą samą maskę zimnego drania. A w środku... Gdzieś w środku krzyczy mocno i głośno, że nie akceptuje tego stanu rzeczy. 
Słucha ciężkich brzmień Arii od czasu do czasu upijając się tanim winem. Czasami coś zapali dla lepszego samopoczucia. Wieczorem pobawi się z kotem. W sobotę odwiedzi siostrę. W niedzielę rodziców, o ile będzie w stanie. W środy i czwartki pójdzie na trening i poudaje, że coś robi. Może przy odrobinie szczęścia wejdzie do pierwszego składu.
Może kiedyś znajdzie kogoś, kto mu pomoże poradzić z życiem. 

Szukam kogoś, kogoś na stałe…
… na wspólny śmiech i żal



Notatki
Album
Ciekawostki
Inne
 

[Witam serdecznie razem z Kosmą. Wszystkie wątki i powiązania na tak. On nie jest taaki straszny jak go malują. 
Ty dajesz pomysł- ja zaczynam i na odwrót. Momentami może mi się zdarzyć, że zapomnę komuś odpisać. Wtedy należy grzecznie się upomnieć. 
Twarzyczki panu Abramowiczowi użyczył Marco Reus. 
W cytacie tytułowym tekst pod tytułem "Uciekaj" z repertuaru zespołu IRA. Na końcu karty cytat z piosenki Agnieszki Osieckiej "Komu weselne dzieci".  Poszukiwany współlokator do dziwnego związku.
I to chyba wszystko. Przystępuję do wątkowania ;)]



 

108 komentarzy:

  1. [ Chcę go xD

    Cześć i zapraszam do siebie po wątek :) ]

    Karol Krzeszowski

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ohoho, osobiście jestem rusofilem, więc zostałam urzeczona Kosmą, mój Remi też może być, a nasi panowie na pewno znają się z koła matematycznego. Pytanie: co dalej? Swoją drogą, uwielbiam imię Kosma!]

    Jeremiasz Kwiecień

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jak dla mnie świetny pomysł, z przyjemnością zacznę jutro po powrocie z pracy.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ A z jakiego powodu miałby mu uprzykrzać życie? Mój pan jest spokojną osóbką i raczej z byle powodu nie jest mściwy, więc to musi być coś dobrego. Masz może jakiś pomysł? ]

    Karol

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Mojemu Karolkowi Kosma bardzo by się spodobał i tak myślę, że może nie róbmy im żadnych negatywnych relacji. Albo zróbmy tak, że nasi panowie za sobą nie przepadają, ale spotykają się na jakiejś imprezie i dzięki alkoholowi łapią ze sobą kontakt a potem lądują razem gdzieś i może do czegoś między nimi dojdzie, a później będą musieli jakoś sobie z tym poradzić, gdy już wytrzeźwieją i wrócą do szkolnej rzeczywistości. Co Ty na to? ]

    Karol

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nie wiem, czy mam rację, ale wydaje mi się, że 67 kilogramów przy metrze osiemdziesięciu u sportowca to trochę mało. Tak czy inaczej, cześć, witam cieplutko, nie wiem, czy da się jakoś poznać Kosmę z Melą.]

    Amelia Gawron

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ukradłeś mi skarbnika, którego miałam dodać jakoś jutro do KP D: No trudno. ._. Ogólnie on jest świetny i jestem jak najbardziej za wątkiem, ale chyba musisz coś Ty wymyślić, a ja jutro zacznę.. Chociaż z drugiej strony. Skoro słucha cięższej muzyki, można wymyślić że nie wiem, w jakimś tam klubie w Krakowie był sobie przegląd 'amatorskich' zespołów metalowych i rockowych. Mógłby sobie tam pójść Kosma. A że tatuś Adki jest muzykiem w zespole rockowym, ona też by tam była. Mogliby się tak poznać i zgadać jakoś. Chyba, że wolisz, żeby już się znali, to wtedy niezbyt jestem w stanie coś wymyślić na chwilę obecną. :f]

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć. Skoro zapraszasz, to korzystam wpadam. :D
    Wydaje mi się, że nasza dwójka mogłaby się dogadać. Lidka co prawda jest odrobinę nieśmiała i uszkodzona, zarówno fizycznie jak i psychicznie, ale z Kosmą na pewno by się dogadała. Ona jest obecnie na etapie "życie nie ma sensu, pogrążam się w swoim własnym świecie", więc on mógłby spróbować ją z tego wyciągnąć. Jeżeli oczywiście, by chciał. Chociaż.. z tego co widzę, on też nie może sobie poradzić z życiem, więc mogliby spróbować zrobić to razem. Ktoś na wspólny śmiech i żal, hm?
    (Wiem, wiem, masło maślane, ale ja już nie myślę za dobrze, a przede mną jeszcze trochę nauki, ugh).

    Lidia Kochańska

    OdpowiedzUsuń
  9. [Przyszłam na wątek bez żadnego pomysłu - cała ja.]/Kajetan

    OdpowiedzUsuń
  10. [Cóż, w normalniej sytuacji Mela pewnie poradziłaby sobie sama z czymś takim albo po prostu uciekła, ale jeżeli założymy, że grupka była spora, a jej kostka skręcona, może coś z tego faktycznie wyjść. Nie wiem, czy coś do tego dodajemy, ale jeżeli mam zacząć, to pewnie dopiero jutro.]

    Amelia Gawron

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy kto znał Karola wiedział, że nie jest on typem imprezowicza. Owszem, nie spędza czasu tylko ze sobą, jednak jeśli już gdzieś wychodzi to tylko w towarzystwie swoich znajomych, z którymi lubi przebywać. Woli małe spotkania niż wielkie i huczne imprezy. Od czasu do czasu udaje się jednak komuś wyciągnąć Krzeszowskiego na jakąś imprezę. Dzisiejszy dzień był tego doskonałym przykładem.
    Szykował się już od dłuższego czasu. Nigdy nie uważał, że wygląda na tyle dobrze, by móc się bez obaw pokazać innym ludziom, chociaż jego mama zawsze powtarzała mu, że jest jej księciuniem i ósmym, chodzącym cudem świata, ale mamy już tak maja. Opuścił dom rzucając krótkie wychodzę i po kilku sekundach już go nie było.
    Na miejscu spotkał się ze swoją przyjaciółką, z którą na początku bawił się dość dobrze. Bramkarzom pokazali fałszywe dowody, jednak oni nawet na nie nie spojrzeli tylko wpuścili dwójkę nieletnich do klubu, do którego teoretycznie nie powinni trafić. Karola od razu uderzył blask neonowych świateł, przez które nie mógł określić co znajduje się wewnątrz pomieszczenia. Dopiero później do jego uszu doszła głośna muzyka. Piosenka mu się podobała i szybko wpadł w miły nastrój. Niemal od razu po wejściu do klubu ktoś przybił na jego przedramieniu pieczątkę z logiem klubu i wcisnął do ręki jakiegoś drinka. Chłopak nie był alkoholikiem, ale dla rozluźnienia wypił to, co znajdowało się w szklance. Po godzinie jego znajoma się zmyła, usprawiedliwiając się, że boli ją brzuch i Krzeszowski został sam. Zdecydował się usiąść przy barze.
    – Jak długo tu już siedzisz? – zapytał pierwszą lepszą osobę, którą znał. Co tam, że nie przepadał za tym konkretnym osobnikiem. Był w zbyt dobrym nastroju na to, żeby siedzieć samemu.

    Karol

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cholerka, podoba mi się ten pomysł, ale w przypadku Lidki dłuższa znajomość nie wchodzi w grę, bo ona jest w Krakowie zaledwie od.. dwóch miesięcy?
    No chyba, że założymy, że znają się właśnie od tych dwóch miesięcy, o! Mogli poznać się gdzieś tam kiedyś na jego treningu, bo ona uwielbia piłkę nożną, a jej ojciec zna faceta, który zna innego faceta, który pozwolił jej na przebywanie na stadionie/orliku/czymkolwiek podczas treningów. Rozmawiali ze sobą kilka razy.
    A co powiesz na to, żeby macocha Lidki przyjaźniła się z mamą Kosma.. Któraś z nich zorganizowała nudną imprezę, z której nie dało się wymigać.. Spotykają się i spędzenie razem czasu jest jedyną dobrą rzeczą w tym wieczorze? Potem mogą się bardziej zaprzyjaźnić, o! Bo Lidka nie otwiera się przed byle kim. Pomieszałam i poplątałam, przepraszam! :)]

    Lidka K.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Mówisz masz, a więc jestem ze swoją Marią! Jestem gotowa na relację począwszy od przyjaźni, nienawiści do nauczycielki aż po gorący romans! :D]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jestem za i bardzo ładnie proszę o zaczęcie :3]

    Maria

    OdpowiedzUsuń
  15. Maria była złotą kobietą. Może nie do wszystkich trafiała jednak każdemu starała się pomóc, by choć odrobinkę nowej wiedzy wyniósł z lekcji. Jak dobrze, że miała dziś tylko dwie godziny lekcyjne, potem będzie mogła leniuchować do wieczora i dalej w łóżku.
    Westchnęła ciężko, gdy dobrze znany jej uczeń znowu nie umiał rozwiązać zadania.
    - Ja nie wiem Kosma co jest z tobą nie tak. Co lekcje indywidualnie tłumacze ci zadania i nic - mruknęła. Upiła kilka łyków kawy. - Wracaj do ławki, ZNOWU ci daruje - dodała i spojrzała na niego z politowaniem. Nie chciała go stresować kolejną złą oceną, która go bardziej zdołuje niż zmotywuje. - W poniedziałki, wtorki i piątki mam okienko na ostatniej lekcji. Jeśli masz ochote to przyjdź. Może wreszcie uda mi się jakoś do ciebie dotrzeć - westchnęła, a następnie zabrała się za omawianie nowego tematu.
    Jak dobrze, że była tak cholernie cierpliwa, inaczej Kosma nie miałby szans zdawanie do następnych klas.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Wątek pewnie, pomysł mi się podoba, sam Natan nie będzie pewnie zachwycony tym, że będzie musiał na kogokolwiek liczyć ;p]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Zacząć, zacznę... ale bardzo prawdopodobne, że dopiero późno wieczorem lub jutro]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Zwlekam i zwlekam i nie mogę nic wymyślić. No nie mogę, czytam twoją kp i swoją... jakby jednak był jakiś pomysł z Twojej strony to można by zagrać :) ]

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  19. [Co prawda jeden z moich wątków może potencjalnie iść w stronę korepetycji z matematyki, ale przecież wielce nie przeszkadza.
    Żeby nie było - Paweł się nie wyrywa do tych korepetycji, ale mu nauczyciele podsyłają zawsze kogoś. O i może być o tyle zabawnie, że Paweł nie jest wielkim fanem Piłki nożnej (żeby nie było za łatwo ;) )
    Więc jak? Powinnam zacząć? Coś po szkole jak będą kończyć zajęcia?]

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  20. - Jeśli weźmiemy pod uwagę (bla,bla,bla..). Dzięki temu uzyskamy (bla,bla,bla...). Bla, domowa, bla, jutro, bla, możecie już iść. - Wreszcie, pomyślał wpychając do plecaka zeszyt A4 w kratkę. Nie miał nic przeciwko fizyce. Szybko tracił zainteresowanie, bo ileż można było powtarzać jedno i to samo. Jeden przykład i wystarczy, ale musiał pogodzić się z tym, że nie każdy potrafił pojąć materiał tak sprawnie jak on. Nie uważał się z tego powodu lepszy, nijak brał to do siebie, tak po prostu było wygodnie. W między czasie mógł na tylnych stronach rozpisywać sobie wzory i uzupełniać prace domowe z innych przedmiotów, które wymagały więcej uwagi. Taki hiszpański...
    Zarzucił plecak na ramię i jako ostatni wytoczył się z klasy. Nauczyciel zaczepił go i wspomniał coś, o czymś, ale Paweł był za daleko swoimi myślami w domu zastanawiając się czy niczego nie brak, żeby skupiać się jeszcze na tym co ktoś do niego mówi. Pokiwał głową nie wysilając się na uśmiech i zamknął za sobą drzwi. Wciągnął na plecy kurtkę żeby przekląć w myślach brak czapki i zadowolić się kapturem od szarej bluzy. Wiedział, że powinien wrócić do rzeczywistości ostatnio przez nie słuchanie przegapił matematyczną olimpiadę i nauczyciel przez co najmniej tydzień wypominał mu to sugestywnie wspominając ‘że co poniektórzy’ to i tamto. Tydzień dopiero się zaczynał. A on miał wrażenie jakby już był czwartek. Kiedy tylko zobaczył wyświetlacz swojego telefonu miał ochotę naciągnąć koc na głowę i nigdzie się dzisiaj nie ruszać, niestety nawet jeśli sam dla siebie mógłby nic nie robić, tak nie mógł tego zrobić swojej matce. Był jedynym dzieckiem w którego ręce pokładała przyszłość. Póki mógł chciał jej dawać chociaż złudną nadzieję, że warto to robić.


    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyliczał w głowie na co mógłby sobie pozwolić za swoją ostatnią pensję. Po odjęciu czynszu i opłat za wodę, elektryczność i gaz niewiele zostawało dla niego. Wypuścił skrycie powietrze z płuc i przetarł twarz dłonią. Nie ważąc się narzekać na swój obecny stan podziękował za brak bardziej zawiłych zadań do rozwiązania. Właśnie miał wyjść z budynku, kiedy zaczepił go jakiś chłopak. Jakiś... miał wrażenie, że przewinął mu się kilka razy przed oczami, ale nigdy ku zadowoleniu Pawła nie wchodził w nim w żadne głębsze kontakty (w żadne). Musiał nad tym popracować. Znajomości mogły się często w przyszłości przydać.
    -Cześć. - Mruknął wpychając do kieszeni spodni niewielką żółtą kartkę. W pierwszym momencie zmrużył lekko oczy, wertując swoją pamięć w poszukiwaniu takiej informacji. No tak. Nauczyciel mu przecież o tym mówił. Czyli chodziło o korki z matmy. Chociaż rozumiał, że niektórzy mogli tego przedmiotu nie pojmować, tak nadal nie obejmował rozumem jak się to działo. To było przecież logiczne, tłumaczył sobie za każdym razem.
    -Które odbędą się...? - Zaczął licząc na termin i dokładną godzinę. Tak, powinien to wiedzieć, ale ‘przypomnienie’ nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Przyjrzał się chłopakowi, jeszcze raz powtarzając jego słowa w głowie. Dobrze, że matematyka była jak uniwersalny język. Może zmieniały się pewne określenia, ale nie całokształt, nie wyniki. -Paweł tak w ogóle, chociaż pewnie już wiesz.- Wyciągnął w jego stronę dłoń.

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  22. [Witam! Będe myśleć nad jakimś wątkiem i wpadnę z pomysłem!]

    Ala

    OdpowiedzUsuń
  23. Mela uważała swój zasób słownictwa za całkiem szeroki — dla przykładu, mogła teraz na poczekaniu zarzucić się mnóstwem niepochlebnych przymiotników, właśnie w tym momencie, kiedy musiała schylić się, aby podnieść rozsypane po podłodze papiery. Normalnie nie miałaby z tym problemu, normalnie uznałaby to za normalną kolej rzeczy albo złośliwy los, ale skręcona kostka uniemożliwiła szybkie sprzątnięcie bałaganu; zanim wreszcie wszystko podniosła, minęła dobra chwila, która wyraźnie w zupełności wystarczyła, aby grupka chłopców z przeciwnej strony korytarza ośmieliła się podejść. Amelia, w gruncie rzeczy, nie była ofiarą losu. Czasami się tak czuła, ale znała osoby o wiele bardziej pokrzywdzone, o wiele bardziej niezdarne, nietaktowne i nieogarnięte; w porównaniu do nich, była istnym aniołem, ideałem. Kostkę skręciła pierwszy raz w życiu, upuszczanie podręczników też nie było jej codziennym rytuałem. Nie potrzebowała więc niczyjej pomocy na porządku dziennej, na pewno. Była w końcu odpowiedzialna i samowystarczalna. Wiedziała o tym.
    Mimo tego, po jej karku przebiegł dreszcz, gdy już podniosła wzrok. Zapięła torbę, oparła się na kulach i spojrzała na wyższego od siebie o głowę chłopaka, wyraźnie czekając na to, aż zrobią jej przejście. Chrząknęła nawet, ale trójka nie wydawała się być najbystrzejsza, kompletnie nie złapali aluzji.
    — Przepraszam, chciałabym przejść.

    Amelia Gawron

    OdpowiedzUsuń
  24. [Z tego co się orientuje, to jest zakaz trzymania zwierząt w pokojach, więc moze to tez jakoś wplączemy do wątku? :D Maria może przynieś Rosjaninowi telefon, który zapomniał z klasy na dodatkowych zajęciach i gdy ten otworzy drzwi, z pokoju wyleci mały Szarik, Kosma będzie się musiał dłuuuugo tłumaczyć przed srogą panią Sawicką xd]


    Maria najchętniej poszłaby do domu, ale została jej jeszcze dodatkowa godzina lekcyjna. Coś w rodzaju kółka wyrównawczego, na które przychodzili wymagający pomocy uczniowie z zakresu matematyki lub języka rosyjskiego, jednak częściej trafiali się męczennicy królowej nauk.
    Sawicka usiadła za biurkiem oczekując na przyjście młodzieży, nie spodziewała się ich dziś więcej niż 4 sztuki. Upiła kilka łyków swojej ulubionej truskawkowej herbaty, a do sali weszli pierwsi uczniowie, więc wstała ze swojego miejsca i rozdała im przykładowe arkusze maturalne oraz kazała rozwiązać tyle zadań ile są w stanie, a gdy skończą mieli ją o tym powiadomić, wtedy zacznie im tłumaczyć to co sprawiło im najwięcej problemów, a spodziewała się, że na jednym problemie się nie skończy.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tym razem to jej kolej wypadła na to, ażeby pomóc w rozstawianiu wszystkiego na scenie tuż przed koncertem. Właściciel klubu był jednym z licznych przyjaciół jej ojca i nazywała go wujkiem. Oboje traktowali się jak swojego rodzaju rodzinę, a że zawsze człowiek myśli o korzyściach dla swoich bliskich, wujek Tomasz 'zatrudnił' Adę do pomocy. Nie musiała zbyt wiele zrobić; jak zwykle miała tylko podłączyć odpowiednie kable i ustawić światła tak, by nie oślepiały muzyków, a uatrakcyjniały ich występy. Cała robota zajęła jej dwie godziny, za które zgarnęła 50zł i jasne było, że wszystko wyda w klubie na różne soki. Taak.. O tym, że miały być one oprocentowane, nie musiał nikt wiedzieć. Zresztą, i tak zawsze pełno tu było pijanych dzieciaków, więc nikt nie zwróciłby uwagi na lekko podchmieloną dziewczynę, którą miało na oczach kilkoro muzyków i właściciel lokalu.

    W końcu nadeszła odpowiednia godzina i pierwszy zespół zaczął grać. Kapela jej taty była druga w kolejce, ale Adka już teraz świetnie bawiła się pod samą sceną, prawdopodobnie robiąc z siebie niesamowitą idiotkę - jak Ada tańczy, każdy wie. A połączenie typowego dla słuchaczy rocka skakania z jej upośledzonym tańcem wyglądało naprawdę zabawnie. Grunt jednak, że powoli ludzie zaczynali się przełamywać. Kilkoro dorosłych dołączyło do niej. Zbyt wiele osób jeszcze nie dotarło do klubu, a więc i publiczność nie była imponująca, ale to zupełnie wystarczyło, żeby Dobrowolska co chwilę na kogoś wpadała i przepraszała, posyłając pełne energii i radości szczere uśmiechy. Jedno trzeba było przyznać - muzyka naprawdę wpływała na nią pozytywnie, bo od kiedy zaczęli grać, ani razu nie popisała się znajomością łaciny podwórkowej!

    Adka, ta wariatka, co skacze pod sceną c:

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ale chcesz robić w wątku lekcję? Czy już ją ominąć - wrzucić tylko ich reakcje, co do faktu, że: o boże, to mój uczeń, o boru, to mój belfer! Czy jeszcze gdzieś indziej?]/Kruk

    OdpowiedzUsuń
  27. Spojrzał na Kosmę. Nie dało się ukryć, że łamany polski z silnym rosyjskim akcentem brzmiał śmiesznie, a dodatkowo spotęgowany kilkoma kieliszkami wódki wydawał się jeszcze bardziej komiczny i na swój sposób uroczy. Karol kiwnął głową.
    – Dosiadłem się, bo nie chciałem siedzieć obok obcych – wyjaśnił, chociaż nie musiał się usprawiedliwiać. – Przyszedłem z koleżanką ale ona źle się poczuła, więc wyszła chwilkę temu – dodał po chwili. Kelner szybko zrealizował zamówienie Karola. Chłopak nie przepadał za alkoholem, dlatego zamówił sobie drinka, w którym wódki było najmniej. Dla Rosjanina to zapewne nawet nie był drink a napój, który wyglądał jak wymiociny jednorożca.
    – I co, zamierzasz siedzieć tutaj resztę nocy? – zapytał chcąc pociągnąć rozmowę do przodu.

    Karol

    OdpowiedzUsuń
  28. – Biednyś – powiedział, co nie zabrzmiało szczerze chociaż takie właśnie było. Gdy Kosma wspomniał o pozostawieniu przyjaciół, to Karolowi momentalnie stanął przed oczami dzień, w którym on sam przeprowadzał się z Warszawy do Krakowa. On również zostawił swoich przyjaciół i udał się w nieznane. Z częścią z nich utrzymuje jeszcze kontakt, ale to tylko namiastka tego, co było kiedyś. Rozumiał, że Warszawa jest bliżej niż Sankt Petersburg, ale przecież żaden z jego warszawskich znajomych nie przyjedzie do Krakowa tylko po to, żeby spotkać się z utraconym przyjacielem. Nie chciał jednak o tym mówić i wątpił, że Kosma wiedział o przeprowadzce Krzeszowskiego. – Rozumiem cię doskonale – odparł i upił mały łyk drinka. Skrzywił się nieco, bo chociaż alkoholu było tam niewiele, to i tak był on wyczuwalny.
    – Kokos – mruknął zniesmaczony – od kiedy do drinków dodaje się kokosa? – zapytał oskarżycielskim tonem i spojrzał na barmana.
    Po chwili przeniósł swój wzrok na Kosmę. Chłopak był przystojny, a ten jego rosyjski akcent był całkiem urokliwy. Karol nie pamiętał, co ich poróżniło, ale wydawało mu się, że w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia.
    – Do hotelu? A co ty byś chciał robić w tym hotelu? – zapytał przysuwając się bliżej chłopaka.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  29. – Jestem mistrzem gry w Chińczyka – odpowiedział, uśmiechając się szeroko. – Być może masz rację. Ja tam nigdy nie chciałbym mieszkać w Rosji – odpowiedział szczerze, co mogło trochę urazić Kosmę, bo w końcu była to jego ojczyzna. Wątpił jednak, że tak się stało. Rosja była specyficzna i chociaż Karol nie wierzył we wszystko co widział na jej temat, to jednak obraz tego kraju nie wydawał mu się zbytnio kolorowy.
    – Jasne, że chcę wiedzieć – odpowiedział i nieświadomie przysunął się jeszcze bliżej chłopaka. Coś go w nim pociągało, ale jeszcze nie potrafił rozgryźć co. Karol wiedział, że jeśli nic nie stanie mu na przeszkodzie, to sprawy będą mogły zajść zbyt daleko.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  30. – Czy ty mnie podrywasz? – zapytał prosto z mostu, uśmiechając się pod nosem. No cóż, nie to że nie spodziewał się, że tak właśnie rozwiną się sprawy, w końcu Karol umiał wyczuć osobników tej samej orientacji co on. Nie spodziewał się jednak, że stanie się to tak szybko.
    – Okej – zgodził się, bo w sumie co miał ciekawszego do roboty tutaj? Miał do wyboru albo iść z Kosmą i miło spędzić czas, albo wrócić do domu i położyć się spać. Wybrał więc drugą opcję. Szybko dopił drinka i odszedł od baru.
    Na zewnątrz było zimno, ale chłopak skrzyżował ręce na piersi i jakoś dawał radę iść prosto nie trzęsąc się jak galareta. Końcówka października nigdy nie była ciepła, zwłaszcza w nocy.
    – Mogę się założyć, że choćbyś robił nie wiadomo co, to ja i tak bym z tobą wygrał – powiedział zbyt pewny siebie. W sumie to już nie mógł się doczekać aż wylądują w hotelowym pokoju.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  31. [Dobrze, możemy zacząć od imprezy. Naskrobię o jakiejś ludzkiej porze początek, bo teraz to nie wyszłoby z tego nic dobrego.]/Kruk

    OdpowiedzUsuń
  32. Dobrze się składało, że ludzie nie potrafią czytać sobie w myślach... Bo tak jak Kosma słyszał o Pawle, tak on nie słyszał nic o Kosmie. Może to dobrze, może źle, ciężko powiedzieć kiedy przychodzi do Marczaka, który to nigdy nie miał problemów, żeby przechodzić z jednej klasy do kolejnej póki chodziło o przedmioty ścisłe. Krew go jednak zalewała gdy starał się trawić taką choćby lekcje polskiego.
    Czyli to taki przypadek...Pokiwał z wolna głową, jakby nadal jeszcze coś analizował, jakby podejmował w ciszy ważną decyzję. - Dobra. - Powiedział w końcu. - Może być dzisiaj i ... - Skierował spojrzenie w lewy górny róg zastanawiając się kiedy uda mu się wyrwać z pracy, kiedy nie będzie pomagać przy Maćku i kiedy nie będzie mieć już innych korepetycji. - jutro. - Znów na niego spojrzał. - A resztę się zobaczy na miejscu. Koło 19? - Spojrzał na lewy nadgarstek dla upewnienia. - Tak w ogóle... - Zatrzymał na chwilę gonitwę myśli. - kto jest twoim nauczycielem? - Wbrew temu jak mogło to wyglądać, to jedno pytanie nie miało swojego konkretnego celu. Może chciał ocenić czego mógł się nauczyć i jak był tego nauczony. Może uważał, że wychodząc spod specyficznej ręki nie rozumie się specyficznych tematów, lub może po prostu był ciekawy.

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  33. Bawiła się naprawdę wyśmienicie. Muzycy patrzyli na nią jak na największego fana, ludzie jak na totalną wariatkę, a ojciec nie potrafił określić, jakie uczucia wywołuje w nim widok 'tańczącej' córki. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nikt nie przywalił jej porządnie, a później nie przygniótł. Cholera, może i marzył jej się kiedyś jakiś przystojniak, który będzie na nią leciał, ale nie tak dosłownie! Tym bardziej, że to serio zabolało. Spojrzała w stronę osobnika, który najwyraźniej jeszcze nie wiedział, że małe jest wredne z zamiarem opieprzenia z góry do dołu, ale okazało się, że zna tego czubka. Abramowicz..
    - Kosmate! Nie dostaniesz po mordzie tylko dlatego, że to Ty. Złaź ze mnie! - Zaśmiała się przez napływające do jej oczu łzy. Trochę bolało, ale też całkiem nieźle ją podduszał. Nie miała ochoty umrzeć przez tego wrednego paskuda. Ale na pewno też nie miała mu tego wszystkiego za złe, w końcu lubiła go.
    - Kurwa. Czemu tak dużo ważysz?!

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  34. Za nim zdążył nawet odpowiedzieć już zostały mu podane odpowiednie dane. - U ciebie. - Wcisnął miedzy wypowiedziami Kosmy. Nigdy nie przyprowadzał nikogo do siebie. Taka opcja nie wchodziła w rachubę i zapewne gdyby ktoś nalegał prędzej powiedziałby, że już ma za dużo zajęć, niżeli wpuściłby kogoś do swojego domu. To była strefa do której nikomu ze swojego grona nie pozwalał się zbliżać. Istniała swoista różnica między młodzieżą z którą obracał się w szkole, a na przykład taką 46 letnią koleżanką mamy, która posiedzi kilka godzin, wypije herbatę lub kawę w salonie i później pójdzie.
    W internacie, pokój 11, o 19 - kodował sobie w głowie aby przypadkiem nie zapomnieć, bo to w jego przypadku ostatnio zdarzało się coraz częściej, chociaż nigdy do tego stopnia, żeby nie przyjść na korepetycje. - Nie spoko, też muszę iść. - Mruknął. Zdecydowanie lepiej było nie narażać się swojej siostrze, nie miał takowej, ale wiele razy zastanawiał się jakby to było jednak mieć zdrowe rodzeństwo, które od czasu do czasu postanawiałoby uprzykrzać mu życie lub zajmować trochę jego czasu, zwłaszcza kiedy najbardziej tego nie chciał. Przyjrzał się ostatni raz Kosmie zastanawiając się czy będą musieli przelecieć cały materiał czy chłopak odnajdzie się w tym szybciej. W końcu nie chodziło tu o wyrobienie największej ilości o godzin, a wręcz przeciwnie, sprawienie, że matematyka nie będzie już taką torturą dla mózgu w dość krótkim czasie, aby oboje mogli wrócić do swoich standardowych ‘’grafików’’.

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  35. [Chęci są zawsze. Kombinujmy ;)]

    Emil

    OdpowiedzUsuń
  36. Karolek bardziej ucieszyłby się z faktu, gdyby Kosma nie był pod wpływem alkoholu, no ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Uspokoił się. Chłodne powietrze szybko go ochłodziło, dzięki czemu zaczął myśleć inaczej. Co prawda do tej pory miał klubową muzykę w głowie i nawet usilne próby wbicia sobie do głowy innej melodii zdały się na nic. Chłopak miał nieco przytępiały słuch i ledwo słyszał co mówił do niego Kosma, a rosyjski akcent dodatkowo utrudniał zadanie.
    – A o co się założymy – zapytał wzdrygając się lekko, gdy poczuł muśnięcie zimnej dłoni na swojej szyi. Karol nigdy jeszcze nie był w sytuacji, w której ktoś się do niego przystawiał, nawet jeśli były to takie lekkie, i całkiem przyjemne, gesty. Nie wiedział, co o tym myśleć i jak się zachować. Postanowił być naturalny, ale troszkę mu to nie wychodziło. W jego ruchach dało się wyczuć skrępowanie a na twarzy pojawiły się rumieńce. Rudzielce już tak miały, że ich ukrwienie twarzy było niezwykle dobre, nawet jeśli próbowały przyciemnić swoje włosy do brązowego koloru.
    Nim się spostrzegł był już w hotelowym lobby i czekał aż Kosma załatwi jakiś pokój. Dziwnie się czuł. Z jednej strony chciał zostać z Rosjaninem ale z drugiej coś mówiło mu, że lepiej się stamtąd zmywać, póki jeszcze miał okazję. Nie, nie bał się, był tylko niepewny.
    – Wiesz, że w hotelowych pokojach dokonywana jest największa liczba morderstw – powiedział, gdy Kosma do niego dołączył i we dwójkę kierowali się w stronę windy. – Dlatego są nawiedzone – dodał, gdy drzwi wielkiej, stalowej puszki się za nimi zamknęły.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  37. [Emil względem Kosmy mógłby mieć co najwyższej kosmate myśli. I szczerze powiedziawszy zamiast doświadczeń fizycznych, Emil woli odczuwać doświadczenia psychiczne (emocjonalne), dlatego ich romans mógłby opierać się przede wszystkimi na zmysłowych doznaniach, choć nie twierdzę, że fizyczne kontakty nie wchodzi w grę, w końcu dotyk to też zmysł, w tej kwestii Kustra mógłby wcielić się w rolę prowokatora przerywającego zabawę w najmniej odpowiednim i pewnie najlepszym momencie :D]

    Emil

    OdpowiedzUsuń
  38. Gdy to usłyszał zarumienił się jeszcze bardziej. No cóż, natury nie wykiwasz, choćbyś się starał z całych sił. Domyślał się, jakie zamiary mógł mieć Kosma i podobało mu się to, ale nadal miał te swoje nieuzasadnione obawy. Zostawanie na noc w hotelach z obcymi chłopakami, których myślało się że się nie lubi, nie było w jego stylu. Robił to właśnie po raz pierwszy w swoim życiu, nie wiedząc jakie doświadczenie może mieć z tym rosyjski znajomy.
    – Obronisz mnie przed niebezpieczeństwem? – uśmiechnął się nieco zadziornie, a w głowie pojawiła mu się myśl, że była to jak na razie najprzyjemniejsza rzecz, jaką usłyszał z czyichś ust. Po tym, gdy ich usta się niemal zetknęły, Karolek zapragnął więcej. Domyślał się, że to wina buzujących hormonów i takie tam, ale nie obchodziło go to. Kosma był szalenie przystojny i fakt ten przysłonił wszystkie inne. Krzeszowski chciał go dotknąć, pocałować i coś jeszcze, ale nie wiedział co dokładnie.
    – Gdybym chciał się całować, to zagrałbym w butelkę w jakimś klubie – mruknął i wszedł do środka pokoju. Nie spodziewał się cudów po wnętrzu, ale to jakoś mu się spodobało. Może dlatego, że teraz nie to było najważniejsze. Rosjanin zamknął drzwi, a Karol zaczął zdejmować swój o dwa rozmiary za duży płaszcz.
    – To co robimy? – zapytał na początek.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  39. [Dzień dobry! Dziękuję za zaproszenie, chociaż przyznam, że jakiegokolwiek pomysłu to ja niestety nie mam. :<]

    Aleksandra Zakrzewska

    OdpowiedzUsuń
  40. [Jeśli ci to nie przeszkadza, mogą być w trakcie eksperymentu, jak nazywa ten związek Emil. A spotkać się mogą w dowolnym miejscu. Możemy założyć, że Kustra od pewnego czasu skutecznie unika Kosmę, by zwiększyć u niego apetyt na siebie i ten może go w końcu dorwać. ;)]

    Emil

    OdpowiedzUsuń
  41. Stara się nie pojawiać na imprezach zbyt często. Zdecydowanie preferuje zadymione puby i undergroundowe brzmienia, facetów z piwem i papierosem, choć wciąż na nogach, a nie zataczających się młodzików, którzy chleją wódę jak wodę, nie znając własnych granic. Tym razem jednak brak mu ruchu, potrzebuje jakiejś zmiany, więc zamiast baru, wybiera klub. Zamawia sobie piwo, ściśnięty pomiędzy kilkoma chłopakami przy długim blacie. Odsuwa się na bok, przez kilka minut opróżnia butelkę, a potem rusza w stronę parkietu. Piosenka nie ma większego sensu i zupełnie Kajetanowi nie podchodzi, ale w tym momencie ma to gdzieś. Zaczyna poruszać się do irytującego rytmu. Przymyka delikatnie powieki i przez moment jest tylko on i kilka ciał dookoła, jakieś dłonie na plecach, czyjeś palce na klatce piersiowej, jakiś szept przy uchu. Ignoruje to wszystko z rozkosznym uśmiechem.

    Kruk

    OdpowiedzUsuń
  42. Prosto ze szkoły odebrał Maćka z przedszkola i odstawił go do domu. Sam wszedł tylko na chwilę, bo matka nie pozwoliłaby mu chodzić na głodnego na korepetycje. Wspominała jaka to jest z niego dumna i wpatrywała się w niego tym swoim kochanym spojrzeniem gdy chłopak pakował kolejne łyżki rosołu do ust. Tuż przed wyjściem uprzedził ją o której mniej więcej pojawi się w domu, chociaż i tak miał swoje klucze i tak nigdy nie używał domofonu - istniało za duże ryzyko, że obudzi któreś z nich.
    Co prawda mógł wsiąść do samochodu i dotrzeć pod akademik w ciągu mniej niż 10 minut, ale paliwo kosztowało, więc o ile nie było to konieczne wolał się przejść pieszo. Punkt o 19 pojawił się przed pokojem z numerem 11.
    -Hej. - Odparł w odpowiedzi, a kąciki ust chyba nawet drgnęły w lekkim uśmiechu. To nie tak, że był ponury, po prostu Paweł nie był osobą, która uśmiechała się bez powodu, nawet w takiej kwestii był dość szczery. -Nie dzięki. - Odmówił grzecznie powierzchownie omiatając pomieszczenie wzrokiem.
    -Przygoda z matmą... - Zaczął przytaczając jego słowa. -Ogarniamy dzisiaj specyficzny temat i czy zaczynamy od początku? -Od razu przeszedł do rzeczy. Przy okazji rozpiął kurtkę i zdjął ją z siebie, między akademikiem, a dworem panowała znaczna różnica temperatur.

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  43. - No właśnie, Kosma. Marzyłam o przystojniaku. - Posłała mu złośliwe spojrzenie. Odczekała chwilę, aż się pozbierał i pomógł jej wstać, po czym otrzepała dłońmi swoje ubrania; trochę piachu z licznych podeszw glanów się uzbierało.
    - Piwo? A co, chcesz mnie upić i zgwałcić? - Zażartowała głupio, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo durny był ten żart. Ada, debilu, Ciebie nikt patykiem nie tknie! - Żartuję. Piwo z dobrym kumplem zawsze spoko, więc nie odmówię. Co w ogóle u Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy i tak jakoś dziwnie. I nie mam z kim po rusku gadać! - Zaśmiała się, zgarniając dłonią włosy z barków i zrzucając je na plecy. Pluła sobie w brodę, że ich nie związała; irytowały ją okropnie i ostatnio coraz częściej myślała o ścięciu ich. W takich sytuacjach zawsze jednak podejmowała decyzję o tym, by zostawić je w spokoju i nadal być podobną do swojej bliźniaczki. Bo po co ktoś ma je rozróżniać, skoro mogą być swoimi klonami? Jedynie ubrania mogły pozwolić na stwierdzenie tożsamości którejś z dziewczyn..

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Cześć! :) Lubię piłkarzy, oni są spoko. Gaja może być jego najwierniejszą fanką i przyjaciółką, która porywa jego kota, ale przecież on później doskonale wie, gdzie go szukać :P Chyba że masz lepszy, konkretniejszy, ciekawszy pomysł. To jestem od razu na tak! :) ]

    Gaja

    OdpowiedzUsuń
  45. Parsknęła śmiechem. Owszem, Kosma prezentował się świetnie, ale potrafiłaby wskazać mu nawet i czterech takich, którzy wyglądem bardziej jej odpowiadali od niego.
    - Tak tak, Ty gwałcisz, jak są zupełnie trzeźwi. A łaskotki są jak gwałt, tylko trzeba się śmiać. - I właśnie w tym momencie zaśmiała się, przypominając sobie ostatnią sytuację, w której przyszło jej to samo powiedzieć. No cóż, była milion razy bardziej głupsza niż ta głównie przez to, do kogo skierowała te słowa.. Ale nieważne. Widziała, że Kosma najwyraźniej źle odebrał jej słowa.
    - Ej, ej, ale zaraz, zaraz.. Ja nie jestem w Twoim typie, a Ty w moim, spokojnie. Zapomniałeś już, że nikt nie jest w moim typie? Mówię Ci, ja zostanę piloto-inżyniero-zakonnicą, bo nikt mnie nie będzie chciał ani ja nikogo nie będę chciała. Opcjonalnie starą panną z psem, bo koty średnio lubię. Bo z kotem jak z facetem, trzeba docenić, że w ogóle jest. A przynajmniej tak mówią właścicielki obu. - Wzruszyła ramionami, prezentując swoją niewiedzę na ten temat. Bo i skąd by taką miała mieć? Była typowym forever alone.
    - Ja miłości będę szukać na sklepowych wystawach. Serio, będę łazić i przytulać się do manekinów. - Zaśmiała się. - I mówi się 'w poważaniu'. A jak by to było po rosyjsku? 'W żopje' czy 'w żopu'? - Podpytała, rozglądając się. Może i nikt nie kontrolował ile piła, ale wolałaby jednak nie zostać przyłapana przez tatę.

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  46. [ A mogą i wyruszyć na poszukiwanie zaginionej Atlantydy jak dla mnie :D ]

    Gaja

    OdpowiedzUsuń
  47. - E tam, gwiazdy mnie nie interesują. Wolę latać albo bawić się dźwiękiem. Masakra, dźwięk ma tak ogromne znaczenie dla życia..! Słyszałeś kiedyś o muzykoterapii? Leczenie dźwiękiem pomaga głównie w chorobach związanych z zaburzeniami psychicznymi, ale wbrew pozorom na problemy fizyczne też pomaga! Ale nie jestem lekarzem, to się nie wypowiem jak. I tak pewnie będę jednak tym pilotem. Bo latanie jest łatwiejsze niż leczenie ludzi. - Zaśmiała się wesoło, a chwilę później, kiedy próbowała przestać się śmiać, znów nie udało jej się powstrzymać. No bo kto by stał spokojnie na widok dzióbka zrobionego przez faceta?!
    - Sportowcem? E tam. Wolę albo Baumgartnera, albo jakiegoś przystojnego pilota. Tylko pytanie, czy wolę latać w wojsku, czy normalnie, wiesz, jako pilot samolotu osobowego. Chyba te wojenne bardziej mnie ciągną, ale ni chuja nie zdam sprawnościówek. - Machnęła znowu ręką.
    - Bo w sumie to tak, jakby powiedzieć 'w dupiu'. Pewnie, że 'w żopie' brzmi lepiej.

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  48. Chłopak chwilę przyglądał się zwierzęciu nie świadom, że w ogóle to robi. Zwierzęta były dla niego niejako abstrakcją, własnego raczej nie posiadał, bo chomik który uciekł mu jak miał 8 lat raczej nie liczył się do tego braku kolekcji. A psa dziadka widywał tylko wtedy kiedy go odwiedzał. Jego ojciec nigdy nie przepadał za kotami. Nie powiedział nigdy dlaczego, ale często wyrażał do nich swoją niechęć.
    -Spoko. - Nie było powodu by czuć się głupio. Kosma nie był pierwszą taką osobą, wiele ludzi nie miało nawet tyle odwagi by się do kogokolwiek zgłosić i tak starało się brnąć ślepo przez rok szkolny, aby później nie być dopuszczonym do matury, a komu to się uśmiechało? Nie lepiej było poprosić o pomoc? Tak, był hipokrytą. Mimo trudności z językami uważał, że jeszcze sobie radzi i nie potrzebuje pomocy.
    Uśmiechnął się niejako w rozbawieniu kiedy usłyszał jego wzmiankę o statystyce. - Widać, że nie jesteś matematykiem. Statystyka to dla nas tortura. Można sobie coś zignorować, wyciągnąć własne wnioski i póki uzasadnisz swój wynik zaliczą ci odpowiedź. Kiedy jest coś wypisane czarno na białym jest o wiele lepiej, przynajmniej dla mnie. - Zakończył ten swój wywód. - Mogę? - Wskazał na wolne krzesło, nie będą przecież prowadzić ‘’lekcji’’ na stojąco.

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  49. – Słodko – mruknął, uśmiechając się lekko przymykając oczy. Kosma był całkiem w porządku. Dużo stracili przez to wzajemne hejcenie się na szkolnych korytarzach, które i tak do niczego nie prowadziło.
    Wzruszył ramionami na pytanie chłopaka. Nigdy wcześniej się nie całował, więc nie wiedział czy mu się podobało czy nie, bo nie miał do czego przyrównywać. Takiego muśnięcia nie mógł nawet traktować jako prawdziwego pocałunku. Westchnął cicho i rozsiadł się w fotelu stojącym naprzeciwko telewizora. Chłopak szybko włączył wielkie pudło i pokój zalała fala dźwięku. Nie lubił zbytniej ciszy i chciał jej uniknąć, więc pozwolił, żeby coś grało w tle.
    – No nie wiem co będzie, to ty mnie tu ściągnąłeś, więc wymyśl coś – powiedział nie patrząc nawet na Rosjanina.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  50. Przyzwyczaja się do przyciemnionego otoczenia, oczy zaczynają naturalnie odbierać prześwietlenia migających lamp; wszystkie zmysły współpracują sprawiając, że pobyt tutaj nie jest męczący. Staje się powoli częścią tego rozbujanego społeczeństwa i dobrze mu z tym brakiem ograniczeń, rozbudowanymi możliwościami.
    Wbija się w odpowiedni rytm, płynie z nurtem, a przynajmniej do momentu, w którym ktoś go z niego wytrąca. Zastyga na moment, spoglądając na sprawcę. Oblizuje wargi i skina głową; mogło się zdarzyć każdemu, ciasna powierzchnia nie pozwala na szczególnie łatwe manewry. Została stworzona do tego, by się ocierać, dotykać, być bliżej niż wypada.
    - Przystojny – poprawia go w naturalnym dla siebie odruchu. Daruje już sobie dopowiadanie, że ładna to może być bluzka, a nie mężczyzna. - Wiem – dopowiada po chwili, racząc chłopaka zadziornym uśmiechem, odsłaniając przy tym rząd górnych zębów.
    Kruk

    OdpowiedzUsuń
  51. Karolek nie oglądał telewizji, bo nie było w niej nic ciekawego. Wszystkie seriale i filmy oglądał na laptopie w swoim pokoju, lub każdym innym miejscu w domu. Nie musiał się ograniczać.
    – Chcę tylko, żeby coś grało w tle – odpowiedział wlepiając oczy w ekran telewizora, w którym pokazywane były wyniki jakiegoś meczu, który za nic w świecie go nie interesował.
    Wzdrygnął się lekko, gdy poczuł na swojej szyi ciepłe pocałunki. Nie był jednak pewny czy zrobił pod wpływem zaskoczenia czy z przyjemności jakiej wtedy doznał.
    – Nie jestem – powiedział odsunął się od Kosmy. Karolek miał problemy z poradzeniem sobie, ze swoim urokiem, bo mógł robić wszystko co najgorsze a i tak był nadal tym uroczym. Taka już na nim ciążyła klątwa.

    Karolek

    OdpowiedzUsuń
  52. Przegryza dolną wargę i kontempluje gazetę szkolną, chociaż wie, że nic ciekawego tam nie znajdzie. Z listy nazwisk biorących udział w konkursie biologicznym wyłapuje znajome nazwisko i wygina kącik ust ku górze, by zaraz jednak go ugasić, gdy pozornie pusty korytarz zostaje zbezczeszczony przez ciężkie podeszwy butów, które burzą wyimaginowany spokój.
    Emil stoi przez chwilę w bezruchu, gdy poznaje właściciela głosu. Zerka przez ramię, by się upewnić i zaraz obraca się w stronę Kosmy i uśmiecha się zwyczajowo.
    — Możemy — zgadza się po chwil, by nie denerwować kolegi i nie wyjść na totalnego dupka. Jest zobowiązany, by poświęcić mu chociaż jedną czwartą swojego wolnego czasu, choć robi to z wyraźną niechęcią. — Jakieś plany na wieczór? — zagadnął, decydując się strategicznie przejąć inicjatywę. Nie ma ani ochoty, ani nastroju na kłótnie. Zawiesza na chwilę wzrok na grdyce chłopaka. Widzi ją wyraźnie przez ochłapy skóry i przez chwilę marzy by poderżnąć mu gardło, ale zaraz ugasza te pragnienie, bezgłośnie przełykając silne. — Chodźmy — ponagla. Chyba chce mieć to już z głowy, choć przewiduje też dobrą zabawę. Kosma ma wystarczająco dużo uroku osobistego, by zapewnić mu rozrywkę. Poprawie torbę na ramieniu i łapie go za dłoń, a właściwie to muska samymi opuszkami palców linii życia partnera, by zaraz wcisnąć obie ręce do kieszeń spodni. Uśmiecha się do niego drapieżnie. — Stęskniony?

    Emil

    OdpowiedzUsuń
  53. [Dziękuję za powitanie. Wątek z chęcią napiszę, jeśli tylko pojawi się jakiś pomysł.]

    Benedykt

    OdpowiedzUsuń
  54. [Daj mi chwilkę, bo wychodzę ze zdumienia, widząc piłkarza na wizerunku, którym nie jest David Beckham. Żeby nie było wątpliwości jest to jak najbardziej pozytywna reakcja, bo widzę zawodnika BVB :] Zostawiając już ten szczegół pochwalę kreację postaci i zarysowanie nieprzyjemności z powodu ksenofobii. Skoro Kosma jeszcze trochę kaleczy polski to możemy dorzucić do tego delikatne robienie na złość przez Felicję Twojemu panu, ale nie tak, żeby zrobić mu jakąś przykrość, a nawet pójść dalej i zrobić z niej osobę, która mu z tym ciężkim językiem może pomagać. A co do pomysłu to go uwielbiam. Podaj mi więcej detali i w ramach tego zacznę :D]

    Felicja

    OdpowiedzUsuń
  55. Spogląda na wysuniętą dłoń i ściska ją z wahaniem, nie mogąc sobie przypomnieć czy kiedykolwiek ktoś witał go w ten sposób na zatłoczonej sali tanecznej, pośród pijanych, półnagich mężczyzn. Oczywiście, że nie, bo to trochę absurdalne, może nawet wyjęte z innej bajki. Piwo jednak robi swoje, oswaja dużo szybciej, pozwala akceptować nieakceptowalne bądź niezrozumiałe.
    - Kajtek – przedstawia się, opierając plecami o ścianę. Muzyczny repertuar zmienia się na bardziej skoczny, a na to Kruk nie ma obecnie ochoty. Przeczeka, poobserwuje albo zostanie zjedzony spojrzeniem przez Ruska. Bo to, że chłopak jest z Rosji nie pozostawia żadnych wątpliwości, akcent zdradza go od razu, już przy pierwszym słowie. Jako polonista jest wyczulony na wszelkie językowe zmiany. Stąd też nagła obawa, że może nie odnaleźć w nowym rozmówcy piękna polskich zwrotów, które tak sobie ceni. Potem jednak mentalnie puka się w czaszkę, bo przecież nikt nie przychodzi tu prowadzić wzniosłych konwersacji: mają pić, tańczyć, pieprzyć do upadłego.

    Kruk

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie żywi niechęci do pijanych ludzi, jako że sam nadzwyczaj często oddaje się w posiadanie wódki. To ona ma władzę, stwierdził kiedyś z przykrością, nalewając sobie kolejny kieliszek. Póki wstaje trzeźwy na zajęcia, problemu nie ma. A skoro pod tym względem akceptuje siebie, byłby niezwykłym ignorantem i hipokrytą, gdyby zaczął krytykować innych. Odpuszcza więc prawienie morałów błąkającym się po ulicach dzieciakom. Niech się bawią, dopóki nie złapie ich życie. Później będą się martwili.
    Tego wieczoru Benedykt odpuszcza sobie barową eskapadę. Ma zamiar wrócić do mieszkania, zjeść resztę czerstwego chleba, a potem położyć się spać i może zapomnieć, że dwadzieścia cztery godziny w łóżku to lekka przesada. Zmierza więc ulicami Kazimierza w stronę Floriańskiej, gdy pomiędzy filarami jednego ze starszych, zabytkowych już budynków zauważa znajomą twarz. Poznaje tego chłopaka, bo akurat pamięć mu nie szwankuje w porównaniu do innych umysłowych norm. Z początku chce tylko skinąć głową na powitanie, koniec końców jednak zatrzymuje się, widząc w świetle ulicznej latarni wyraz twarzy ucznia i sposób w jaki ten się porusza. Nie wygląda to najlepiej, a z pewnością nie najtrzeźwiej. Może jednak wypadałoby przemyśleć te całe morały... dla zasady, świętego spokoju. Przez chwilę walczy z chęcią ulotnienia się, by w końcu oprzeć dłoń o chłodne cegły, tuż obok głowy chłopaka.
    - Nie wyglądasz najlepiej. Zamówić taksówkę? - pyta spokojnym, wypranym z emocji głosem, niemalże do przesady ich pozbawionym.

    Benedykt

    OdpowiedzUsuń
  57. - Baumgartner. Taki gościu, który skakał ze spadochronem praktycznie z kosmosu. Pół świata się nim jarało, ma zajebiście dużo odwagi facet. - Poprawiła go i wyjaśniła zaraz, wygładzając dłońmi czarną koszulkę z rysunkiem grubego kota jedzącego pizzę i napisem 'omnomnom'.
    - Muzyka to świetna sprawa, coś o tym wiem. Hej, wiesz, że zaraz będzie mój tata na scenie? - Zagadnęła go, zastanawiając się, czy wspomniała mu kiedykolwiek o tym, jak bardzo muzyczna jest jej rodzina. Zapewnie nigdy nie powiedziała mu, że większość muzyków, którzy dziś wystąpią, jest przez nią traktowana jak wujkowie.
    - Ja na treningu piłki nożnej? - Spojrzała na niego jak na wariata. - Nie trafiłabym w piłkę, gdybym próbowała ją kopnąć..! Ale mam psa od jakiegoś czasu, dalmatyńczyka. Nie wiem czy to prawda, ale ktoś mi powiedział, że lubią biegać. Chyba będę mieć motywację, żeby codziennie ruszyć tą swoją grubą dupę. I jesteś dużo bardziej polski niż rosyjski. - Zasmiała się wesoło.

    Adka

    [Jak chcesz wątunio z Michasiem, kończmy powoli ten, bo ja nie pociągnę dwóch na raz z tą samą postacią :f I pomóż coś wymyślić, żeby zacząć ten nowy w ogóle.]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Jakby co podrzucę nam zaczęcie dzisiaj w nocy lub dopiero jutro. Zobaczymy jak mi pójdzie.]

    Felicja

    OdpowiedzUsuń
  59. [To naturalny odruch w towarzystwie Emila :D]

    - Jak w najlepszym — zapewnia, nawilżając pokazowo usta opuszkiem języka, dbając, by chłopak zwrócił na to uwagę. – A wydaję mi się to za mało, by zaspokoić moje wielkie ego. Mogłeś się bardziej wysilić – żartuje i kieruje się w stronę wyjścia. Zerka od czasu do czasu przelotnie na Kosmę, adresując w jego słowa zawadiacki uśmieszek, by trochę podgrzać atmosferę i zaostrzyć apetyty Rosjanina. Chce doprowadzić go do granicy; zobaczyć jak instynkty biorę górę nad rozumem, jak trzymane nerwy na wodze konfrontują się z zniecierpliwieniem i przegrywają. — Osobiście mam ochotę na piwo, papierosy i może trochę seks. Niekoniecznie w tej kolejności – dzieli się ze swoimi tymczasowymi pragnieniami, ostatnie dorzucając mimochodem. Do igra się kiedyś przez te swoje wszystkie prowokacje i nie wie do dziś, czy jego taktyka zadziała na rosyjski, pokręcony temperament. Kolejny eksperyment.

    Emil

    OdpowiedzUsuń
  60. Po jego słowach dotarło do Pawła, że zapewne powinien mówić mniej gdy przychodzi do pojęć matematycznych i tak organizować to w czasie aby Kosma wiedział o co się rozchodzi. Żadna sztuka zrobić mu wykład z którego nie będzie i tak pamiętać ani jednego słowa. Pokiwał głową na wzmiankę o współlokatorze, raczej nie groziło im, że Paweł się rozgości nie będąc u siebie. Był tu na korepetycje, wygoda nie była przy tym szczególnie ważna, przynajmniej tak to postrzegał Marczak.
    -Algebra, okej...- Zawahał się przez chwilę. Literki miały to do siebie, że pojawiały się w wielu działach przez całe liceum, a on nie był pewien od czego dokładnie powinni zacząć. - Na ile ogarniasz sprawę wielomianów? - Spytał patrząc na chłopaka. Nie był pewien czy akurat skojarzy to po nazwie, dlatego rozejrzał się i pozwolił sobie wziąć do ręki kartkę i ołówek i napisał tam przykładowy wielomian w postaci funkcji P, a później przedstawił go Kosmie. -Później możesz z tego określić jego stopień, obliczyć jego wartość kiedy x równa się do podanej liczby, zadania rozwiązujesz zazwyczaj jednym z twierdzeń, może mieć z tego resztę...- I tak dalej... Miał nadzieję, że nie namieszał, mało przejął się tym czy było to niegrzeczne założenie, dla niego osobiście temat był dość prosty, ale nie potrafił przewidzieć na jakim poziomie stoi chłopak, więc lepiej było się upewnić.

    [Jak już chłopaki się określą w tym co będą robić, to pominiemy ich żmudną lekcje...(?)]

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  61. Warsztaty o zdrowym odżywianiu i wykład dietetyka. Taa. To miał być ten super spędzony czas w szkole, zamiast normalnych lekcji, ale jednak nadal obowiązkowych? Serio? Dąbrowska siedziała wśród wszystkich uczniów, którzy w pierwszej kolejności sprawdzili wszystko na komórkach, żeby zająć sobie jakoś ten czas i nie zasnąć w trakcie tego jakże porywającego wykładu. Najgorszy jest punkt, kiedy odkrywasz, że czas ciągnie się w nieskończoność, a ty nie masz już nic do roboty na Internetach. Rozejrzała się, a kiedy sięgnęła do torebki i wychowawca syknął w jej stronę od razu podniosła na niego spojrzenie. Pokręcił głową. Domyślił się, że próbowała wyciągnąć słuchawki. Wróciła do przewijania wiadomości, sprawdzania poczty i nowych powiadomień na portalach społecznościowych. Nawet napisała jakiegoś smsa do matki, ale ta pewnie o tej porze była w pracy. Gdyby tylko siedziała w grupie swoich kolegów to może i nie nudziłaby się teraz tak okrutnie.
    I wówczas wpadł jej do głowy genialny pomysł, a w zasadzie próba czy jej gra aktorska jest na tyle zadowalająca, że zapewni jej wyjście do pielęgniarki, która z tego co zorientowała się Dąbrowska nie jest obecna na sali i ulotniła się niedługo potem jak wielki pan dietetyk nakazał jej się odsunąć od swojego stanowiska.
    – Przepraszam – zaczepiła jedną z nauczycielek, która wyglądała najbardziej przyjaźnie spośród przechadzających się po pomieszczeniu belfrów. Niedawno włączono ogrzewanie w szkole, więc dlaczego nie miałaby tego wykorzystać na własną korzyść. Albo się uda albo nie. Nie miała nic do stracenia. – W tej sali jest tak strasznie duszno. Okropnie boli mnie głowa i słabo mi. – mruknęła słabym tonem. Z racji tego, że zawsze miała jasną cerę to mogła się tym podpierać. Przyłożenie ręki do czoła, zmarszczenie brwi i przymykanie oczu niemalże zawsze odnosiło oczekiwane efekty.
    Gdy już uwierzyła, że jej się udało przechytrzyć wszystkich. Niedaleko drzwi zatrzymał ją nauczyciel fizyki, który zaoferował się do jasnej cholery, aby ją do gabinetu pielęgniarki odprowadzić. Co to, by się stało gdyby straciła przytomność na korytarzu? W tym momencie przed oczami Felki przewinął się obraz belfra, który zaprowadzi ją tutaj z powrotem, jeśli pielęgniarka nie potwierdzi. Wtedy szalony nauczyciel od fizyki miałby na nią oko do końca tej szkoły, a ona chodziłaby jak na szpilkach z wciągniętym powietrzem, żeby tylko niczego nie zrobić źle. Jak na życzenie z nieba spadł jej ten rosyjski piłkarz, który właśnie wrócił do pomieszczenia. Wyciągnęła rękę, ciągnąc go za bluzę, żeby jej teraz nie uciekł. Właściciel jasnej czupryny mógł okazać się dla niej jedynym kołem ratunkowym w tak patowej sytuacji.
    – Kosma, ratuj mnie. – szepnęła prosząco, licząc, że jej rosyjski towarzysz zrozumie tę aluzyjną wypowiedź i nieumyślnie nie przyczyni się do spalenia jej planu. Nie było czasu na wtajemniczenie, ponieważ uwaga nauczyciela ponownie skupiła się na Dąbrowskiej. – Proszę pana, Kosma, ze mną pójdzie. – mruknęła, siląc się ponownie na poprzedni ton głosu. Wyrwanie się stąd na oficjalne wagary i wykiwanie nauczycieli było prawie na wyciągniecie ręki…


    Felicja

    OdpowiedzUsuń
  62. Nic dziwnego. Nazwisko Baumgartner potrafiło być niezłym wyzwaniem dla wielu Polaków, a Rosjanie, którzy są przyzwyczajeni do bardziej miękkiego i melodyjnego języka musieli mieć z tym większy problem. Nawet jeśli Kosma tak dobrze mówił po polsku, nie dziwiło jej wcale to, że miał trudności.
    - Ano, mój tata. Moim zdaniem gra nawet nieźle, ale moja ocena chyba nie jest najlepsza, bo muszę go słuchać codziennie i się przyzwyczaiłam! - Zaśmiała się, nieco ochryple. W klubie było dosyć głośno, a co za tym idzie musiała ciągle mówić podniesionym głosem, żeby się słyszeli. W połączeniu z oczekiwaniem na piwo sprawiło jej to chrypę.
    - Wiesz, nie wiem, czy chcę widzieć prawdziwie mroźną zimę, bo niezbyt lubię tę porę roku, ale chętnie z Tobą pojadę. Będę miała prawdziwą okazję do wykorzystania nauki rosyjskiego! - Muzyka ucichła i Ada rozejrzała się. Uśmiechnęła się szeroko, widząc, jak jej wujkowie i Staszek wchodzą na scenę, po czym znów wróciła spojrzeniem do Kosmy. Cieszyła się z takiego kumpla, z którym można było o wszystkim pogadać.
    - W ogóle, kiedy masz czas, żeby tak na spokojnie pogadać? Bo kurcze, mam pewien problem.. I myślę, że może potrafiłbyś mi coś podpowiedzieć, ale wydaje mi się, że to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy..

    Adka

    OdpowiedzUsuń
  63. [Wszystko ładnie pięknie. Kosma będzię pewnie pierwszym uczniem, który nie chce zwolnienia przyjąć od pani Kruk. Będzie autentycznie zszokowana, to mogę zapewnić :))]
    Anna K.

    OdpowiedzUsuń
  64. Nic nie odpowiedział. Zamiast tego pozwolił na wszystko co robił Kosma. Dziwne, że w pierwszym momencie nie poczuł nic szczególnego. Wystraszył się, że było z nim coś nie tak. Dopiero po chwili poczuł jak jego serce przyspiesza. Czuł jak uderza o mostek w rytmicznych uderzeniach, które stawały się coraz szybciej i szybciej. Instynktownie położył jedną dłoń na klatce piersiowej, dokładnie na środku mostka. Czuł jak Kosmie bije serce. Było to dość przyjemne. Druga ręka powędrowała prosto na szyję chłopaka i przeczesywała jego włosy z tyłu głowy. Oderwał się po chwili.
    – Wybacz, dziwnie się czuję – powiedział, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie zepsuł chwilę. Nigdy się z nikim nie całował i nie wiedział co robić. Przestraszył się, dlatego się wycofał.

    Karol

    OdpowiedzUsuń
  65. [Witam serdecznie i już na wstępie przepraszam, że odpisuje z kilkudniowym opóźnieniem! Julię i Kosmę ciężko połączyć w wątku, gdyby chociaż chłopak uczył się niemieckiego... Z drugiej strony zawsze możemy przenieść ich znajomość na grunt prywatny. Małecka uwielbia piłkę nożną! :)]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  66. [Cześć!
    Dzięki za propozycję wątku; sama chciałam zacząć z kimś pisać po przeczytaniu kart, ale nie bardzo wiedziałam z kim spróbować xD
    Masz jakikolwiek pomysł na wątek z Gabrysią? Zaproponowałabym korki z polskiego, albo pomoc przy angielskim lub z czymkolwiek innym, biorąc pod uwagę to, że ma ona wiedzę w niejednej dziedzinie. Nie chciałabym jednak cię takim wątkiem zanudzić xD Chyba że coś powiązanego z orientacją seksualną twoją postaci? Z tego, co zrozumiałam nie do końca on siebie akceptuje...
    Sama nie wiem :-/ Chciałabym coś wymyślić, ale nie wiem, czego się złapać xD]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Szybkie pytanie; jesteś chłopakiem, dziewczyną, czy nie ma znaczenia? Nie chcę urazić gdy piszę w nawiasach xD
    O, ciekawe rozwinięcie :D Wiem, że pomysł sam w sobie trochę zbyt oczywisty, ale trochę trudno spróbować wymyślić coś ambitniejszego zaraz po dołączeniu na bloga. Tym bardziej, że dla mnie to pierwszy grupowiec od niepamiętnych czasów i, wierz lub nie, pierwszy o liceum xD No, nie licząc blogów HP. Mniejsza z tym, nie o tym miałam pisać ;)
    Mam rozumieć, że ja zaczynam?]

    OdpowiedzUsuń
  68. [Okej, nie ma problemu ;) Z góry przepraszam za jakość, muszę się wdrążyć. A co do kociaka - zobaczymy xD
    A, no i dopiero pisząc zdałam sobie sprawę, że Gabrysia Kosmy by raczej nie uczyła, chyba że w zastępstwie xD Tak więc, coś tam wymyśliłam ;)]

    Pomimo faktu, że Gabriella mieszkała w Polsce od pięciu lat, wciąż trudno było jej zrozumieć tutejszą mentalność. Oczywiście, w Finlandii i Wielkiej Brytanii ksenofobów również nie brakowało, jednak po mieszkańcach Krakowa spodziewałaby się więcej kultury. Tak, po wczorajszej kłótni z bratem, jej dzień nie zaczął się najmilej. Dodatkowo, po jakże ciekawej wymianie zdań z pewnym kulturowo i społecznie zacofanym człowiekiem na przystanku autobusowym, była już pewna, że tego wtorku nie zaliczy do udanych.
    Jednak mimo wszystko po uczniach liceum, w którym pracowała od czterech lat, spodziewałaby się większego szacunku. Nigdy nie była osobą wkładająca ludzi do jednego worka tylko i wyłącznie ze względu na ich zainteresowania, w tym wypadku stricte sportowe, lecz dzisiejsze zastępstwo religii - o zgrozo - zaczynało jej działać na nerwy. Teoretycznie powinna próbować rozmawiać z uczniami o religii, lecz osobiście nigdy nie mogła się porozumieć z jakimkolwiek bogiem. Luźna rozmowa o perspektywach na przyszłość oraz krótki tekst do przetłumaczenia na podobny temat z polskiego na angielski, wydawały się więc świetnym rozwiązaniem. No właśnie, wydawały. Najwyraźniej jeden z uczniów postanowił całkowicie zignorować jej zadanie, nawet nie prosząc o pomoc, a po prostu nie oddając jej kartki. Na nieszczęście nastolatka zwracanie uwagi na kilka rzeczy równocześnie nigdy nie było dla Gabrielli problemem.
    - Panie Kosma - zawołała ucznia spokojnym tonem na koniec lekcji, nim ten zdążył opuścić salę po dzwonku. - Poproszę na słowo - dodała, wskazując głową na jedną z lekcyjnych ławek i czekając cierpliwie, aż pozostali uczniowie opuszczą klasę. - Zapomniał mi tam oddać kartkę z zadanym tłumaczeniem. Rozumiem, że angielski jest na sportowym profilu jak najbardziej obecny, czyż nie? Dodatkowe zadanie, tym bardziej niespecjalnie skomplikowane na ten poziom, nie powinno więc stanowić dla pana problemu - kontynuowała, powoli irytując się zdezorientowaną miną ucznia. Innego dnia miałaby więcej cierpliwości, lecz nie dzisiaj. - Czy ja mówię po chińsku, panie Kosma?

    [Mam nadzieję, że ujdzie :)]

    OdpowiedzUsuń
  69. Zapewne Kosma nie zdawał sobie sprawy, że w jej klasie również zdarzały się osoby, które patrzyły na obcokrajowców nieprzychylnym okiem, a Felka wydawała się na to bardzo wrażliwa. Szczególnie, jeśli ktokolwiek miał odwagę mówić o kimś kogo znała. Nie była wtedy przykładem grzecznej i bardzo uprzejmej uczennicy krakowskiego liceum. Potrafiła swoich rówieśników zjechać w otwarty sposób, a nawet wyśmiać z tego względu, że zamykają się na innych tylko przez to, że są ograniczeni. A to znaczy, że Kosma mógł mieć teraz na sobie nawet bluzę ze swoim ojczystym języku i Dąbrowskiej w ogóle to nie przeszkadzało. To tak jak z ulubionymi drużynami sportowymi czy ulubionym ciastem – tego nie za się mierzyć jedną miarą, wrzucając jednych koszyka „lepszy” lub „gorszy”.
    W innych okolicznościach Felicja mogłaby zrobić typowy gest zwycięstwa, zaciskając rękę pięść i pociągnąć ją w dół z tekstem „jest!”, ale wówczas sama spieprzyłaby wszystko. Nauczyciel od fizyki odpuścił, kiedy usłyszał potwierdzenie od jej rosyjskiego towarzysza, ale Felicja nie mogła zapominać o tym, że w tej chwili uważała niezwykle osłabioną osobę. Musiała po prostu odegrać swoją rolę do samego końca, żeby nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. Jak się później okazało nawet nabrała Kosmę. Kiedy nareszcie opuścili salę z najnudniejszym wykładem świata – Felicja odetchnęła z ulgą, ale tak szybko nie porzuciła tego aktorskiego płaszcza.
    Dopiero na tej ławce, z daleka od spojrzeń i sali z dietetykiem odetchnęła głęboko. Zmarszczyła brwi, przyglądając się dłuższą chwilę swojemu koledze. Uśmiechnęła się szeroko z rozbawieniem, by chwilę później roześmiać się perliście. Dzięki Kośmie zaliczała dodatkowy kurs z języka. Powinna poszerzyć sobie w tej klasie lingwistycznej liczbę godzin o rosyjski, bo właściciel jasnej czupryny dawał jej darmowe i pierwsze lekcje wprowadzające.
    – Jasne, że wszystko w porządku. Dlatego musisz mi obiecać, że już tam nie wracamy i zorganizujemy sobie jakoś czas, bo ja też siedzenia tam dłużej nie zniosę. I wtedy będzie ze mną bardzo nie w porządku. – odpowiedziała, ale w ostatnim zdaniu słyszalne było rozbawienie. Powoli podniosła się ze swojego miejsca i rozejrzała się dokoła, jakby oczekiwała, że belfer z fizyki właśnie wyłoni się w najmniej spodziewanego miejsca. – Chodź, Kosma. Lepiej, żeby nikt się tutaj na nas nie natknął, bo zagoni nas do środka. – mruknęła, patrząc na niego znacząco i uśmiechając się do niego lekko.

    Felicja

    OdpowiedzUsuń
  70. Nie była jednym z tych wrednych nauczycieli, którzy za cel swojej egzystencji obrali sobie uprzykrzanie życia uczniom. Przeciwnie, była raczej lubiana w szkole a jej podopieczni zdawali się doskonale wiedzieć, że w razie potrzeby zawsze z nim porozmawia. Być może wynikało to z faktu, że większość edukacji szkolnej spędziła w Finlandii, w tamtejszym systemie i sposobie wychowywania przez nauczycieli. A może, po prostu, dzięki panseksualizmowi, była automatycznie bardziej otwarta i wyrozumiała dla swoich uczniów. Psychoanaliza nigdy ją jakoś nie bawiła, postanowiła więc skupić się bardziej na siedzącym przed nią Kosmą.
    Nie wydawał się być jednym z tych super butnych nastolatków, którzy nienawidzili wszystkich i wszystko wokół, głównie tylko ze względu na buzujące w nich i zupełnie niezrozumiałe przez nich emocje i hormony. Kiedy chłopak w końcu otworzył usta, nerwowo próbując jej wytłumaczyć po rosyjsku, że jej nie rozumie, wszystko nabrało sensu. Była poliglotką, ale większość życia spędziła w Finlandii, wśród narodu, który miał dosłowną alergię na Rosjan i często kpił w nich otwarcie w życiu publicznym. W dzieciństwie przyjaźniła się z chłopcem z rosyjskimi korzeniami; wciąż pamiętała, jak często ich rówieśnicy wyśmiewali się z Saszy - a to przez jego imię, a przez nazwisko lub język, którego używał, gdy był czymś zdenerwowany lub mocno podekscytowany - i jak nauczyciele zdawali się to wszystko ignorować. Sprawiło, że jej dzisiejsza wiedza o języku rosyjskim była co najwyżej średnia; nigdy formalnie się go nie uczyła.
    - Przepraszam - powiedziała spokojnie, odsuwając od jednej z ławek krzesło i przysunąwszy je do siebie, usiadła na nim naprzeciwko ucznia. - Powinni ci zorganizować dodatkowe zajęcia z polskiego - dodała, odbierając od ucznia pustą kartkę i unosząc lekko kąciki ust w geście uśmiechu. Była zirytowana brakiem reakcji ze strony przełożonych; stopnie tego ucznia z pewnością cierpiały na jego niezrozumieniu języka. Gabrysia mogła mu jednak pomóc poza szkołą; nie była w końcu jego nauczycielką. - Wiesz czym są korki? Korepetycje? Kim jest korepetytor? - pytała spokojnie, w głowie szukając rosyjskiego odpowiednika. - Repititer? - spróbowała, krzywiąc się na sposób, w jaki wymówiła słowo 'репетитор'. O dziwo, cyrylica nie sprawiała jej większych problemów. Wymowa to już inna sprawa, choć miało to zapewne duży związek z faktem, że od przeszło dwudziestu lat nie używała rosyjskiego. - Mogłabym cię uczyć, jeżeli chcesz. Może na początek po angielsku? - proponowała cierpliwie nastolatkowi, starając się gestami rąk wytłumaczyć mu o co jej chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  71. [ Kosma jest świetny. :D Masz jakiś pomysł? ]

    Idalia

    OdpowiedzUsuń
  72. Jej tata i 'wujkowie' grali dobrze, nawet można powiedzieć, że bardzo dobrze, ale przez niecenzuralne teksty właściwie nigdy nie wybili się zbyt wysoko i znani byli jedynie w Krakowie. Ada zastanawiała się, kiedy Kosma uzna, że przecież był już na koncercie jej ojca, bo nie ma sposobu, żeby słuchając tego rodzaju muzyki i mieszkając w Krakowie nigdy na żadnym nie wylądował. Zbyt często grali. Popatrzyła na kolegę i przechyliła głowę.
    - Kosma, zima to przede wszystkim zima. Zimą jest zimno i mokro. Jeśli w Polsce zima to dla mnie za dużo, rosyjska zima będzie gorsza niż Piekło. - Zaśmiała się wesoło. - Hm.. Jakieś muzeum chętnie bym tam odwiedziła, ale raczej latem, nie zimą. - Spojrzała na niego zdziwiona, kiedy stwierdził, że z trudem składa zdania. Hola, hola, droga młodzieży, nie kłamiemy!
    - A weź, bo jak Ci jebnę w łeb.. Ty? Ledwo składasz zdania? Okej, słychać jak mówisz, że nie jesteś z Polski, ale pod względem gramatycznym.. no, przynajmniej według mnie.. radzisz sobie świetnie! - Pokręciła głową, chcąc go lekko opieprzyć, ale stwierdziła, że to nie ma sensu. Westchnęła cicho.
    - Sprawy sercowe..? - Mruknęła cicho, mając nadzieję, że jej nie wyśmieje. - Bo nawet przed Lili głupio mi się przyznać, a tata nie potraktowałby mnie poważnie. Oczywiście, mogę powiedzieć Pongo, ale obawiam się, że nic mi nie odpowie..

    Adka.

    OdpowiedzUsuń
  73. Był przyzwyczajony do tego, że kontakty z ludźmi utrzymywał głównie na żywo. Z reguły nie sposób było się dodzwonić do Wieczorka, tak samo bezsensownie było wysyłać mu sms, bo zakładając, że go w ogóle odczyta, i tak nie należało liczyć na to, że odpisze. Większość znajomych już się do tego przyzwyczaiła, a że Michał durniem nie był i nigdy nie był osobą niedoinformowaną, nie było z tym żadnych problemów. Telefon służył mu właściwie tylko do oglądania w internecie kolejnych ciekawostek na temat żeglarstwa albo czytania różnych artykułów dotyczących - niespodzianka - żeglarstwa! Był jednak jeden wyjątek, który dosyć często do niego dzwonił i pisał, a choć Wieczorek rzadko na to odpowiadał, zdarzało mu się jednak oddzwonić (bo pisać wiadomości na telefonie nigdy nie lubił i chyba nie polubi). Tym razem telefon podejrzanie długo milczał. Od kilku dni Michaś nie widział się z Kosmą. Rosjanin także nie wybrał ani razu jego numeru. Można powiedzieć, że to dla przyszłego nawigatora sytuacja bardzo komfortowa, ale z drugiej strony.. Kosma to Kosma, jego się nie ignoruje. Dlatego któregoś dnia, zirytowany brakiem Abramowicza w szkole, ruszył swój szanowny zadek i odwiedził pokój numer jedenaście, gdzie spodziewał się znaleźć chłopaka. Zapukał i po chwili otworzył ostrożnie drzwi, nie chcąc wyrządzić ewentualnej krzywdy łaciatemu kotu Kosmy.

    Michałek.

    OdpowiedzUsuń
  74. [Ta kinseyowska piąteczka tworzy bardzo dobre środowisko dla ich relacji :> Nie wiem, czy Kosma robi z tego większy sekret czy też nie. W każdym razie Micka to miła osóbka, może by od czasu do czasu gdzieś ją wyhaczył i miałby ochotę przelać na kogoś swoje frustracje, tak po prostu, nawet bez głębszych wyznań, to u niej ma kandydatkę. Może to być nawet płytka znajomość, z której oboje czerpią to, co im pomaga.]

    Micka

    OdpowiedzUsuń
  75. Ludzie, przez których została wychowana przywiązywali niezwykłą wagę do wykształcenia i umiejętności swoich dzieci. Swego czasu wywoływało go w Gabrielli nie lada bunt, nigdy jednak nie zaniedbywała swoich stopni. Może była to, po prostu, część fińskiej mentalności. Znajomość kilku języków była dla niej niczym dziwnym, bowiem chociaż to fiński uważała za swój język ojczysty, polski i angielski były równie często używane przez rodziców w celu porozumienia się. Jakkolwiek niedorzecznie by to nie zabrzmiało, trójjęzyczna była niemalże od urodzenia, polepszenie swoich umiejętności uważała więc za coś bardzo naturalnego.
    - Postanowione więc, będziemy porozumiewać się po angielsku - zapewniła Kosmę, spoglądając kątem oka na zegarek. - Przepraszam cię na moment - przeklęła w duchu sama na siebie. Zupełnie zapomniała zażyć leki; na szczęście spóźniła się z tą dawką tylko dwadzieścia minut. Sięgnąwszy do swojego podręcznego plecaka, dyskretnie wyjęła kilka tabletek, popijając je pośpiesznie przygotowaną wcześniej wodą mineralną. - Masz teraz długą przerwę, nie chcę zatrzymywać - zwróciła się ponownie do ucznia, odgarniając niesforny kosmyk włosów. Zabawne o ile swobodniej przychodziły ludziom rozmowy na 'ty' w języku angielskim. Był to jeden z powodów dla których naprawdę lubiła ten język; nie musiała za każdym razem wysilać się na sztuczne formalności - Co powiesz na to, byśmy spotkali się po lekcjach by omówić szczegóły? - zaproponowała - Prowadzę dzisiaj koło muzyczne, ale spokojnie znajdę dla ciebie czas, by spokojnie porozmawiać. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej; matura nie będzie czekać.

    OdpowiedzUsuń
  76. [Uwielbiam imię Kosma. :D
    Generalnie jeśli nie przeszkadza Ci, że twój pan może w końcu dostać w twarz (Aleksy nie jest wybuchowy, ale może mu się zdarzyć), to możemy się o coś takiego pokusić. ]

    Aleksy.

    OdpowiedzUsuń
  77. [Ohoo... Jeśli nie potraktuje jej zbyt brutalnie, to chętnie ją gdzieś wyprowadzę, żeby gdzieś zobaczyła coś, czego nie powinna ^^ Pytanie, czy wątek miałby opisywać to zdarzenie, czy zacząć od razu od Micki detektywa?]

    Micka

    OdpowiedzUsuń
  78. Widząc minę Kosmy miała ochotę zdzielić kogoś boleśnie przez głowę. Dlaczego nikt temu chłopcu dotąd nie próbował pomóc? Wystarczyło mu zorganizować dodatkowe lekcje z polskiego lub chociaż angielskiego. Cóż, pewne rzeczy w Polsce wyglądały najwyraźniej inaczej niż to, do czego przywykła w systemie szkolnictwa na Zachodzie.
    - Smacznego! - zawołała za Kosmą, siadając z powrotem za biurko, gdy chłopak opuścił już salę. Nie była jakoś szczególnie głodna, mogła więc wykorzystać resztę przerwy na przygotowanie planu nauczania nastolatka.
    ***
    Środka okazała się Gabrielli o wiele bardziej zajęta, niż z początku przewidywała. Natłok zajęć i dość spora frekwencja na kółku muzycznym w żaden sposób jej jednak nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, nie cierpiała nicnierobienia.
    - Dobrze - pochwaliła jedną z uczennic za prawidłową odpowiedź na zadane przez Gabrysię pytanie i rozdając uczniom kartki z grupowym zadaniem, dodała - Teraz, jako czteroosobowa drużyna próbujcie użyć tej wiedzy do konkretnych artystów lub typu muzyki. Jak współgra to z muzyką rockową, jak z klasyczną, i pomyślcie nad przykładami - słysząc dźwięk otwieranych drzwi, uniosła lekko kąciki ust na widok Kosmy. A jednak przyszedł. Szczerze mówiąc nie była pewna, czy chłopak nie postanowi jej całkowicie zignorować i zapomnieć o całej rozmowie. Z nastolatkami bywało różnie. - Nie śpieszcie się - poinformowana cztery grupy, po czym podeszła do Kosmy, automatycznie przerzucając się na angielski. - Chodź - zachęciła, i gdy siedzieli już naprzeciwko siebie, podała chłopcu nieduży folder. - Przygotowałam wstępne korepetycje. Nie jest tego dużo, same podstawy, włącznie z alfabetem i przypadkami. Chcę, byś to dokładnie przejrzał i na nasze kolejne spotkanie przemyślał, co sprawiło ci największy kłopot w zrozumieniu. W porządku?

    OdpowiedzUsuń
  79. Dokładnie wiedziała, jak to zrobić, by na pewno to zrobić. Próbowała kilka razy, jednak zbieżność losu nie była wobec niej życzliwa. Raz był to dzwonek, raz ktoś ją popchnął, innym razem zwyczajnie stchórzyła. Dlatego poczyniła pewne kroki i to zaplanowała, żeby nic jej nie przeszkodziło, nawet ona sama. Wystarczyło tylko pierwszej wyjść z sali i przejść jak najdłuższy dystans, nim reszta klas zacznie się wylewać na przerwę. Myśleć tylko o tym, by go znaleźć…
    Micka poczyniła wspomniane wcześniej kroki, ale jej cel nie pojawiał się tam, gdzie powinien. Zwątpiła, gdy wszyscy wyszli z klasy, a ostatni uczeń zamknął za sobą drzwi. Przycisnęła do siebie podręcznik, którego w pośpiechu nie schowała do torebki i stanęła praktycznie na środku korytarza, wbijając spojrzenie w drzwi sali. Czekała chwilę, nim klamka zaczęła się przekręcać. Stała przed drzwiami za nim jeszcze do końca zostały otwarte. Oczywiście odmierzyła odpowiednią odległość, by wychodzący na nią nie wpadli, ale żeby została zauważona.
    Chłopak wyszedł pierwszy, spoglądając jeszcze przez ramię na nauczyciela, który podążył za nim i coś mówił, zamykając klasę. Dziewczyna spokojnie odczekała, aż formalności w postaci do widzenia zostaną dopełnione i nauczyciel odejdzie, a wtedy będzie mogła zabrać się do rzeczy. I w tym momencie Micka osłupiała i zwątpiła, czy powinna to robić. W końcu to nie jej sprawa, nie jest też jakąś wścibską dziewuchą. Z drugiej strony kompletnie nie wiedziała, co ma myśleć i czuła pewien obowiązek w tym, żeby powiadomić osobę zainteresowaną.
    Ciekawa też była. Oczywiście, że była! Jednak bardziej wolała się pozbyć tego ciężaru, niż go dalej zgłębiać. Chociaż… Nie, raczej nie powinna, nawet jeśli to coś kompletnie nowego dla jej świata, a właściwie jego wyobrażenia.
    - Cześć – odparła trochę niewyraźnie i z lekkim opóźnieniem, zapominając całkowicie o swoim planie na przeprowadzenie tej rozmowy. – Ja mam… Chciałabym cię o coś zapytać, tylko… To trochę… kłopotliwe.
    Nie zarumieniła się, skupiona na tym, by znaleźć pasujące słowa i dopiero potem przypomniała sobie, że powinna patrzeć na chłopaka, a nie w górę.

    [Jeśli za długie lub za krótkie, daj znać :> Dostosuję się.]

    Micka

    OdpowiedzUsuń
  80. Pójście na matematykę było tamtego dnia Aleksemu wyjątkowo nie na rękę. Wisiało nad nim widmo kolejnej jedynki za brak zadania domowego, a domowa awantura o oceny była ostatnim, na co tamtego dnia miał ochotę. Na przerwie udał się więc za szkołę, gdzie uczniowie oddawali się zaspokajaniu nałogu tytoniowego.Jednak, w przeciwieństwie do reszty, Adamiecki nie ruszył do szkoły równo z dzwonkiem. Zamiast tego oddalił się kilkanaście metrów od szkoły, wyciągnął z plecaka książkę i ułożył ją na kolanach. Nie otworzył jej, póki ostatni uczeń nie zniknął mu z pola widzenia.
    I kiedy już miał oddać się lekturze, przed oczami zamajaczyła mu znajoma sylwetka. Chłopak, który kilka dni wcześniej, z jakiegoś nieznanego powodu się nim zainteresował i tak od czasu do czasu przysiadał się i zagadywał. Z początku miał nadzieję, że uda mu się odstraszyć natręta milczeniem, ale ten był nie do złamania. Nie działały też delikatne sugestie i Aleksy z każdą chwilą spędzoną w jego towarzystwie był coraz bliższy ataku furii. Przeklinał fakt, że zgubił słuchawki i nie miał kiedy kupić nowych. To pozwoliłoby mu na odcięcie się od tego wszystkiego. A tak? Tak to jedynym sposobem było założenie kaptura na głowę, pochylenie się nad książką i udawanie, że wcale nie widzi problemu. Miał nadzieję, że tym razem ta taktyka będzie wystarczająco odstręczająca.

    [Mam nadzieję, że taki początek jest w porządku, jak coś będzie nie tak, to wal śmiało. :)]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Odnoszę wrażenie, że Krzysiek nie interesuje się nikim poza sobą. Nie jestem pewna czy polubiłby Kosmę, chociaż może masz ochotę na jakiś nie zbyt miły wątek.]

    Przybylski

    OdpowiedzUsuń
  82. Czy to było poważne? Możliwe, chociaż to nie ona była kimś, kto powinien to ocenić. W końcu mogła przesadzać albo wyjść na mało spostrzegawczą osóbkę, bo może to nie był żaden sekret. Z drugiej strony na pewno gdzieś usłyszałaby na ten temat jakąkolwiek wzmiankę, gdyby to nie był sekret. Czy po prostu coś, o czym nie mówi się pierwszej lepszej osobie. A jeśli to był sekret, to zdecydowanie Kosma powinien wiedzieć, że kiepsko go strzeże.
    - Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. – Zmarszczyła lekko brwi, analizując wszystkie za i przeciw.
    Rozejrzała się pospiesznie, stwierdzając, że w tej chwili korytarz to nie jest zbyt ustronne miejsce. Nie chciała jednak zbytnio się narzucać, nawet jeśli sam to zaproponował. Powoli też zaczynała żałować, że tu stoi. Że w ogóle ją wtedy podkusiło, by iść okrężną drogą. Zdecydowanie powinna się uspokoić, dlatego wzięła głęboki oddech, przybierając poważny, aczkolwiek nieco niepewny wyraz twarzy i spojrzała chłopakowi w oczy. Niech sam uzna, gdzie zada mu to pytanie, jeśli w ogóle na to pozwoli.
    - Ja cię widziałam, Kosma – zaczęła, starając się, by brzmiało to odpowiednio, ale nie jakoś znacząco. – Kilka dni temu, wieczorem, niedaleko parku po imprezie – dodała, wymieniając z pozoru nieistotne szczegóły.
    Jednak chłopak powinien się zorientować, o czym panna Joanna chciała porozmawiać. Chodziło o coś konkretnego, co bardzo starała się podkreślić i miała nadzieję, że zostanie zrozumiana. I że uśmiech, którym została przywitana, nie zamieni się w coś zupełnie innego i nieprzyjemnego.
    Przygryzła dolną wargę, jakby to miało pomóc zachować resztki pewności siebie. Wiedziała, że za mało się znają, by tak od razu mógł uwierzyć, że nie ma złych intencji. Chciała tylko pozbyć się tego drobnego ciężaru w postaci wiedzy, którą zdobyła zupełnie przypadkowo i której nie była nawet pewna. A skoro dotyczyło to Kosmy, to najlepiej było z tym przyjść do niego i wyjaśnić, żeby potem nie było jakiś niedomówień.

    OdpowiedzUsuń
  83. Nie zostało jej nic innego, jak pójść za nim. Nie będzie się przecież siłą zapierała, skoro wolał rozmawiać na gruncie bardziej przyjaznym czy komfortowym dla niego. Wrzuciła podręcznik do torebki i w milczeniu ruszyła razem z Kosmą. Pozwoliła sobie wykorzystać tę chwilę na szybkie przemyślenia, nie za bardzo zwracając uwagę na żartobliwości, które posyłał. Czuła się naprawdę dziwnie, będąc w takiej sytuacji. Trochę jak posłaniec, który ma złe wieści i wie, że to na niego spadnie ewentualna kara.
    Gdy dotarli do pokoju, Micka oprzytomniała pod wpływem nagłej reakcji kolegi. Otworzyła nieco szerzej oczy, słuchając o jakimś tanim winie marki „Wino”, które można w kartonie kupić w pierwszym lepszym monopolowym i zgłupiała. Gdyby chodziło o coś takiego, to na pewno nie marnowałaby niczyjego czasu. To nie była żadna tajemnica, że ludzie w ich wieku sięgają po alkohol, nawet jeśli nie powinni.
    - Kosma – westchnęła cicho, zbierając myśli, które wypadły z toru przez drobną dygresję. – To musiało być później. Byłeś wtedy sam… znaczy, nie do końca. Nie mam pojęcia, czy byłeś pijany i nawet nie o to chodzi – wyjaśniła, opierając się plecami o ścianę przy drzwiach.
    Zsunęła torebkę z ramienia, jakby nagle zaczęła jej ciążyć. To w ogóle nie wyglądało tak, jak to sobie zaplanowała. Ciągnęło się i w dodatku robiło to jak na jakiś wertepach. Przypuszczała, że może być ciężko, ale nie wiedziała, że aż tak.
    - Nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że byłam tam celowo. Wracam czasami tamtędy do domu, szczególnie jak jest późno, bo stoją tam lampy. – Spuściła na chwilę wzrok, poprawiając granatową spódniczkę. – Widziałam ciebie i drugiego chłopaka. Nie wiem, kto to był, ale ciebie poznałam od razu. I go całowałeś. Albo on ciebie. – Poczuła ucisk w żołądku, jakieś nieprzyjemne uczucie, które spowodowało, że zaschło jej w gardle.
    Podniosła spojrzenie znad czubków swoich butów. Jeśli powie, że był pijany, że to nie był chłopak albo nie on sam – uwierzy. Uwierzy w to prędzej i lepiej przyswoi niż gdy niczemu nie zaprzeczy. Micka nie chciała robić sobie wrogów, a ludzie bywają różni. Może ją wyśmieje lub uzna, że próbuje go oczernić.

    Micka

    OdpowiedzUsuń
  84. Dąbrowska powinna brać pod uwagę, że może powinna poważnie rozważyć swoje plany na przyszłość. Może zamiast iść na studia typowo lingwistyczne, stale wahając się między francuskim a angielskim, powinna rozważyć kierunek aktorstwa. Sądząc po tym jak nabrała nauczycieli i przy okazji swojego rosyjskiego towarzysza miała na to zadatki. Chyba, że… Chyba, że Kosma bardzo, by się postarał i tę Felkę elegancko poduczył – najpewniej lepiej niż niejeden dorosły za biurkiem szkolnym – rosyjskiego to i na tę filologię, by się Dąbrowskiej dostać udało.
    Abramowicz mógł się cieszyć, że Felicja nie ciągnęła go na wagary. Bądź co bądź wliczała się do tego grona, które najczęściej zwiewa z zajęć i cieszy się tym wolnym czasem, który w obliczu nudy na zajęciach, kurzu kredy czy piszczącego markera – w zależności od sali i powolnego przesuwania wskazówek przeżywa czterdzieści pięć minut walki ze sobą, by nie zasnąć. Kiedyś próbowała określić dlaczego czuje się taka znużona i wyłączona jak opuszcza którąkolwiek klasę, ale nie doszła do jednoznacznej odpowiedzi… Zmieniłaby sposób wykładania i sprawdzania wiedzy, ale była tylko uczennicą, która musiała się podporządkować do systemu edukacyjnego. Było jak było i należało ratować się choćby wagarami.
    Pokiwała głową, ale przez chwilę na jej twarzy pojawiło się zamyślenie. Tak to był dobry pomysł. Zdecydowanie lepszy niż zostanie na ławce albo w okolicy szkoły. Przełażący belfer popsułby wszystko, więc spacerowanie po terenie placówki nie byłoby zbyt mądre.
    – Zgoda. Idziemy do Ciebie – mruknęła na potwierdzenie. Uśmiechnęła się pogodnie. – Nie wiem jak sprawa wygląda u mnie, bo moja współlokatorka szła później na zajęcia, więc nie gwarantuję, że jej ubrania nie będą walały się po całym pokoju. – dodała, marszcząc na chwilę brwi.
    Narzuciła na ramiona płaszcz. Nie było chłodno, ale też niezbyt ciepło. Ruszyła powoli do przodu.
    – Kosma – spojrzała na niego znacząco. – Rozumiem nawet jak pociągniesz mi rosyjskim. Już trochę się znamy. – puściła mu perskie oczko. Propozycja z pizzą była wręcz obłędna. To tak, jakby strzelić facetowi, który przed chwilą z miną ważniaka opowiadał o konieczności zdrowego odżywiania. Roześmiała się, wyobrażając sobie jego minę. – Zamawiamy ją telefonicznie czy pofatygujemy się do tej nowej pizzeri tuż za rogiem? – przechyliła głowę, oczekując tym samym na odpowiedź.


    [Opóźnienia = egzaminy]

    Felicja

    OdpowiedzUsuń
  85. [Myślę, że dla Krzyśka, Kosma mógłby być głupim sportowcem, który zadziera nosa, chociaż sam nieźle gwiazdorzy. Nie wiem jednak w jakich okolicznościach mogłoby dojść do konfrontacji między nimi.]

    Przybylski

    OdpowiedzUsuń
  86. Michał spodziewał się złego widoku, ale na pewno nie tragicznego. A to, co zobaczył, przypominało prawdziwy kataklizm - ubrania leżały wszędzie, podobnie jak opakowania po paczkowanym jedzeniu, zupkach chińskich i masa słoików. W pokoju unosił się też zapach alkoholu i chociaż Wieczorek nie był abstynentem (bo który prawdziwy marynarz niby nie pije?), to tym razem zbierało mu się na wymioty. Popatrzył na Kosmę i zamknął drzwi za sobą. Przeszedł przez pokój, starając się nie zdeptać żadnych ubrań i podszedł do okna, które ostatecznie otworzył.
    - Wstawaj i idź się kąpać. Nakarmię Ci kota i trochę tu ogarnę, a później porozmawiamy. Nie mogę patrzeć, jak sobie życie marnujesz, gnijąc w tym syfie. - Mruknął, rozglądając się za jakąś reklamówką, co by pozbierać do niej śmieci i wynieść. Daleko mu było do pedanta, ale nie lubił takiego bajzlu. Tym bardziej, że wiedział, jak bardzo destrukcyjnie może na człowieka działać takie środowisko.

    Michałek.

    OdpowiedzUsuń
  87. Ześwirował? Kosma? To da się bardziej? Ada raczej nie dopuszczała do siebie takiej myśli. Ale na pewno uważała Kosmę za bardzo pozytywnego świra, inaczej zamiast dobrym kumplem byłby obiektem numer jeden jej drwin. Naprawdę go ceniła, bo właściwie o wszystkim mogli pogadać, nawet jeśli rzadko się widzieli.
    - Wiesz, polski to jeden z najtrudniejszych języków na świecie. Nawet jeśli rosyjski nie różni się od niego aż tak, jak na przykład niemiecki, nadal to nie jest dziwne, że masz trochę problemów. Jak tu jeszcze pomieszkasz, to się przyzwyczaisz i będziesz świetnie mówił po polsku. - Zrobiła 'unik', śmiejąc się cicho, bo i tak nie udało jej się uniknąć kuksańca od Kosmy. No po prostu nie i tyle.
    - Wiesz.. Może nie dzisiaj. Nie psujmy sobie humorów. O, patrz, skończyli grać! Zaraz tata wejdzie.!

    Adka.

    OdpowiedzUsuń
  88. Westchnął ciężko; cóż, tym razem nie udało mu się odwrócić od siebie uwagi i spławić chłopaka. Szczerze nie miał ochoty na rozmowy, ani nawet na towarzystwo. Większość ludzi to rozumiała; część byłych znajomych martwiła się o niego, przynajmniej z początku, potem jednak, kiedy nie widzieli w zachowaniu i postawie Aleksego żadnych zmian, odpuszczali sobie. Szczególnie, gdy Adamiecki potraktował jedną czy dwie osoby bardzo niemiło.
    Ciężko było mu przyswoić cały ten potok słów, który wyrzucił z siebie Kosma. Jeszcze dwa lata temu chętnie by z nim pogadał, może nawet sie zaprzyjaźnił, kto wie. Teraz nawet nie pardzo chciało mu się słuchać, co chłopak mówi. Wpuszczał to jednym uchem, a wypuszczał drugim, z miną skazańca, którą zresztą ciężko było dostrzec spod kaptura, kiedy jeszcze był pochylony.
    – W tej chwili nic nie czytam – Mruknął, niezbyt przyjemnym tonem. Nie umiał czytać, kiedy ktoś mu gadał nad głową. Miał nadzieję, ze chłopak załapie delikatną aluzję, zrozumie, że mu przeszkadza, ale fakt, że w ogóle się nie ruszył, dał mu do zrozumienia, że nie ma na co w tej materii liczyć. Zamknął książkę i siadł trochę wygodniej. – Czego właściwie ode mnie chcesz. Nie masz ciekawszych zajęć? Może bardziej adekwatne towarzystwo? Żadnych zadań z matematyki, lektury do przeczytania? – spytał. Już poza wszystkim, uważał się za wyjątkowo nieciekawą osobę; teraz przynajmniej był jeszcze miły, ale nie wiedział, ile będzie w stanie to utrzymywać.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Jestem bardzo chętna na wątek, więc jeśli coś już ci chodzi po głowie, to dawaj :) Piłka nożna akuratnie jest dla Syriusza tym najwspanialszym sportem, ale jest sportem, więc Syriusz na pewno będzie się cieszył, że ma utalentowanego ucznia :P]

    OdpowiedzUsuń
  90. [W takim wypadku wygodniej będzie, jeżeli to ty zaczniesz. Jeśli mogę tak ładnie o to poprosić.]

    Przybylski

    OdpowiedzUsuń
  91. [Jak najbardziej mi pasuje. Powinnam pewnie rozpocząć, ale chciałam Ciebie o to poprosić. Pomogłoby mi to wczuć się we własną postać i sytuację. Na początku zawsze mam z tym problemy. Dlatego przepraszam i bardzo proszę o łaskę... :( ]
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  92. [Melania z chęcią przyjmuje zaproszenie, trzeba się dokształcać! :) Mogłaby mieć jakiś problem z językiem rosyjskim i poprosiłaby o pomoc Kosmę. Ewentualnie moja mała podróżniczka zasypywałaby go pytaniami o Rosję - jak tam jest? etc. No i jeszcze oboje chodzą na kółko matematyczne! No i Kosma ma słodkiego kotka! I cytat Osieckiej w karcie! Jeśli masz lepszy/udoskonalony pomysł pisz, albo od razu zaczynaj, jeśli chcesz. :)]

    Melania W.

    OdpowiedzUsuń
  93. – Próbowałem czytać, ale ktoś mi przeszkodził – westchnął, chowając książkę do plecaka. I tak sobie nie poczyta, coś mu tam przynajmniej podpowiadało, dlatego nie miało sensu trzymanie jej na kolanach. Gdyby wziął się w tamtej chwili za czytanie, pewnie przegapiłby połowę treści i wszystkie strony musiałby przerabiać od początku. Ot, urok niepodzielnej uwagi. – Nie jestem smutny, jestem antypatyczny i nie lubię ludzi – stwierdził, wzruszając ramionami. Fakt faktem, więcej niż smutku było w nim urazu do całego otaczającego go świata. – Nie lubię niczego i naprawdę nie jestem dobrym rozmówcą, znajdź sobie kogoś, kto będzie miał ochotę na ploty... Albo przynajmniej jakieś bardziej konstruktywne zajęcie, wszystkim to wyjdzie na dobre – mruknął.

    OdpowiedzUsuń
  94. [Pozwolę sobie zacząć.]
    Listopadowe popołudnie. Lekki wiatr miotał delikatnie liśćmi, zapędzając je w kałuże. Esencja jesieni. Pięknie. Melania obserwowała ten widok przez okno. Usiłowała nie zasnąć. Jeśli oddałaby się w objęcia Orfeusza, z pewnością nie śniłaby o zagadnieniach omawianych na lekcji, a jedynie otrzymałaby reprymendę od nauczyciela. Nie chodzi o to, że matematyka ją nudziła. Co to, to nie! Królowa nauk wcale jej nie nużyła. Tylko lekcja interesowała ją mniej niż zwykle.
    Melania wyciągnęła prawą rękę i popatrzyła na zegarek. Jeszcze pięć minut do końca lekcji. A potem do domu..., pomyślała Mela. Zamyśliła się jeszcze na moment. Nie do domu. Kółko z matmy.
    Dzisiejszy dzień z pewnością będzie zły. Chcę do domu. Herbaty. Do kotów. Książki.
    ‒ Mam nadzieję, że zobaczę was dzisiaj na zajęciach dodatkowych. ‒ zwrócił się nauczyciel do klasy. ‒ Będziemy ćwiczyć zarówno dzisiejsze zagadnienia, jak i powtarzać materiał. Pamiętajcie, że za rok piszecie maturę. A ja sprawdzam obecności.
    Trzeba iść. Już nie z powodu, że matematyka pośród nauk rządzi. Jak potem usprawiedliwić nieobecność? Potrzebowałam herbaty?
    Zadzwonił dzwonek. Melania wstała i wyszła przed klasę.
    Będzie źle...

    Melania W.

    OdpowiedzUsuń
  95. [Poznaję i doceniam! :*]

    Zasadniczo Syriusz wolał zajęcia z chłopakami niż z dziewczynami. Panowie wydawali się bardziej chętni do ćwiczeń i wyraźnie potrzebowali przetopić energię... Niestety nie wszyscy podchodzą do zajęć wychowania fizycznego tak entuzjastycznie jak Syriusz. Szczególnie trzecie klasy dawały się prowadzącym we znaki. Uczniowie uważali, że w obliczu zbliżających się matur, ćwiczenia nie są im do niczego potrzebne. Oczywiście Dracki rozumiał, że ping pong nie jest najcudowniejszym sportem na świecie, ale wyraźne lekceważenie ze strony klasy zaczynało młodego nauczyciela drażnić. Ucieszył się więc, kiedy sala gimnastyczna została zwrócona do użytku po jakiejś wymianie oświetlenia i wszyscy mogli wrócić do normalnych zajęć - a co za tym idzie zrezygnować z tłoczenia się na korytarzach ze stołami do ping ponga.
    Dobry nastrój Syriusza objawił się w tym, że pozwolił uczniom po prostu pograć w piłkę nożną. W końcu należało im się trochę szczęścia po dniach męki. Z resztą takie zajęcia nie wymagały od nauczyciela zbytniego wysiłku, więc też mógł na tym skorzystać. Usiadł sobie na parapecie i spokojnie, a i niezbyt uważnie obserwował grę. Kiedy jednak zauważył pierwszy poważny faul, zaczął bacznie przyglądać się grze... a właściwie graczom.
    Początkowo chciał wierzyć, że chodziło tylko o męską rywalizację i potrzebę spożytkowania sił, ale... nie mógł udawać ślepego i głuchego na zaczepki wobec kolegi. Zagwizdał przerwę w grze i szybkim krokiem podszedł do chłopaków.
    -Jak chcecie się tłuc, to od następnych zajęć zabieramy się na taekwondo - powiedział groźnym tonem, choć nie był krzyczącym typem. Spojrzał na chłopaka, który przed chwilą rzucił jakimś mało wyszukanym komentarzem w stosunku do Kosmy.
    - Dwadzieścia pompek za niesportowe zachowanie - rzucił krótko. Jeśli nie musiał, nie wstawiał jedynek, ale chętnie stosował ćwiczenia jako formę kary. -No już. Szkoda czasu. Wznowimy grę, kiedy skończysz.
    Następnie Syriusz podszedł do Kosmy.
    - Co z nogą? Chodź na ławkę. Obejrzymy - nawet nie chciał słyszeć wymówek, choć mina ucznia wyraźnie wskazywała na niezadowolenie chłopaka.
    [Naprawdę muszę się wczuć... to trochę zajmie, bo dawno nie miałam tego typu postaci. Z góry przepraszam :(]

    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  96. Bezpośredniość nigdy nie była jej mocną stroną. Po prostu zawsze potrzebowała chwili, by powiedzieć coś ciężkiego, jeśli w ogóle miała zamiar je powiedzieć. Rzeczy, które jej nie dotyczyły, były nieco łatwiejsze, bo ostatecznie to nie ona miała problem. I na pewno nie chodziło o budowanie napięcia, bo tego to by się najchętniej pozbyła na amen.
    Jak żołnierzyk posłuchała Kosmy i usiadła na wskazanym fotelu. Kątem oka próbowała wychwycić jego reakcję. Spodziewała się zaskoczenia, wydawało się to naturalną koleją rzeczy, tym bardziej, że to była naprawdę późna pora.
    Na moment osłupiała. A jeśli zapyta, co tam robiła o takiej godzinie? Wracała do domu, ale czemu w nocy? O tym nie pomyślała i gdyby to zrobiła, nie byłoby teraz tej rozmowy.
    Słuchaj, jak zwykle, przeszło jej przez myśl. Nauczyła się, że to działa. Jeśli poświęciło się komuś większość swojej uwagi, nie upominając się o to samo, osoba szybko zapominała o takich odruchach, jak pytanie zwrotne.
    - Ale ja nikomu nie powiem... - powiedziała cicho między słowami piłkarza.
    Nie była pewna, czy ją usłyszał. Raczej nie. Cóż, nie miała mu tego za złe. Wyglądał na naprawdę zaniepokojonego i zmieszanego. Pomyślała również, że nie musi jej tłumaczyć, na czym polega bycie gejem. Wiedziała, co to znaczy, cały czas słychać było o tym w mediach i trzeba było być naprawdę ciemnym, by nie mieć choćby najmniejszego pojęcia o tych sprawach. Ale może to tak z nerwów...?
    Po chwili do jej uszu dotarły ostatnie słowa chłopaka. Była nieco zdziwiona, że pomyślał, że mogłaby go zacząć wyzywać albo coś w tym stylu. Nie, żeby nigdy o takich rzeczach nie myślała, ale po prostu ich nie robiła. Czasami zbierała się w sobie, by komuś powiedzieć, że za nim nie przepada, czy się z nim nie zgadza, ale koniec końców siedziała cicho. Bo nawet na takie drobnostki nie miała odwagi.
    Dlatego Micka była ostatnią osobą, która miała swoje zdanie i stała jeszcze dalej, jeśli chodziło o wypowiadanie go na głos.
    - Czy ktoś o tym jeszcze wie? - zapytała po chwili ciszy, trochę niepewnym głosem
    Widziała, że to nie jest łatwe dla Kosmy, nie zebrała jeszcze myśli, by móc powiedzieć coś, co zabrzmiałoby dobrze, dlatego zadała pierwsze pytanie, które wydało jej się rozsądne.

    Micka

    OdpowiedzUsuń
  97. Pokręcił głową i spojrzał na chłopaka jak na idiotę.
    - Komu jak komu, ale chyba tobie powinno zależeć na nieobijaniu nóg bez potrzeby - zauważył Syriusz i westchnął ciężko. - A ja nie zamierzam płacić za twoją rehabilitację, jeśli zrobisz swoją krzywdę, dlatego idziemy do ławki - dodał i bez chwili wahania, złapał Kosmę pod ramię i poprowadził na bok. - Zdejmij but.
    Syriusz obrócił się i spojrzał na stojącego najbliżej chłopaka.
    - Skocz do kantorka po apteczkę. Całą - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
    Odważny bokser właśnie kończył swoje pompki. Nawet Dracki musiał przyznać, że zwyczajnie je odwalił.
    - Wracajcie do gry! - rzucił na tyle głośno, żeby wszyscy go usłyszeli. - A ty siedź i pospiesz się z tym butem - dodał cicho, patrząc wyczekująco na Kosmę.

    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  98. Syriusz nie zamierzał się spierać z uczniem. Oczekiwał podporządkowania. Próbował to wymusić groźną miną i stanowczym tonem głosu. W duchu jednak odetchnął, kiedy chłopak grzecznie usiadł.
    Oczywiście niezgoda była wymalowana na twarzy Kosmy. Tylko nikt go nie pytał o zdanie.
    Kiedy nadleciała wiąska przekleństw, Syriusz spojrzał tylko przelotnie na chłopaka. Wypadało wysłać go do pielęgniarki lub lekarza, ale 1mo. chłopak się na pewno nie zgodzi, 2do. i tak nie ma siły iść, 3tio Syriusz może w tej sytuacji zrobić mniej więcej tyle samo, co szkolna pielęgniarka....
    - Wracajcie do gry! - zawołał, kiedy uczeń przyniósł mu apteczkę.
    Klęknął przed Kosmą i delikatnie wziął jego stopę. Starał się możliwie najlżej uciskać, a jednocześnie sprawdzić, czy zbicie to jedyny problem, czy nie stało się coś jeszcze. W końcu odetchnął z ulgą. Kostka z pewnością spuchnie i będzie dotkliwie bolała, ale nie było to, coś poważnego.
    Zdjął skarpetkę i sięgnął do apteczki.
    - Mam nadzieję, że nie jesteś alergikiem - brzmiało to trochę jak pytanie. Wyjął Altacet, wycisnął nieco i łogodnymi ruchami rozprowadzał maść na skórze.
    - Nie wolno mi dawać ci żadnych przeciwbólowych, ale to może dobrze, bo bédziesz pamiętać, że masz się oszczędzać - powiedział spokojnie.
    Skończył robotę i wytarł dłonie w chusteczkę znalezioną w apteczce.
    - Poczekaj aż wsiąknie, później założysz skarpetkę. Nie sądził, żeby takie zabiegi były dla Kosmy nowością, ale widział, że uczeń chętnie zignoruje wszelskie zalecenia.
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  99. - Przepraszam - westchnął. Nie dziwił się, że boli i nie chciał pogarszać tego stanu. - Niestety jest porządnie zbita, więc obawiam się, że poboli kilka dni. Mniejmy nadzieję, że nie spuchnie za bardzo - spojrzał na chłopaka. - Powinieneś się przejść z tym do lekarza. Na pewno macie w klubie jakiegoś swojego specjalistę - dodał nieco niechętnie. Miał świadomość, że stan chłopaka jest po części jego winą, ponieważ nie upilnował ich odpowiednio.
    Syriuszowi nawet przez głowę nie przeszło, że ktoś może taką czynność jak wmasowywanie maści odebrać jakoś... Dwuznacznie. Zwyczajnie w trakcie treningów dotyka się ludzi w różnych miejscach i nie ma to podtekstu seksualnego, a jedynie ma działać na mięśnie lub postawę. Można do tego powiedzieć, że Dracki w wielu sytuacjach przedstawiał zachowanie aseksualne. Nie celowo. Po prostu najpierw analizował sprawę zawodowo. Ot, człowiek poświęcony sprawie.
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  100. Patrzył na ucznia uważnie. Stanowczo Kosma nie nadawał się na szpiega – zbyt łatwo można było wyczytać z jego oczu kłamstwo. Syriusz nie był aż tak naiwny. Niepokoiło go takie jawne lekceważenie swojego stanu zdrowia, ale niewiele mógł zrobić. Przecież chłopak był w gruncie rzeczy dorosły i powinien mieć dość rozumu, żeby wiedzieć, co należy robić w takich sytuacjach.
    - Oszczędzaj ją w miarę możliwości. I kup sobie jakąś maść na zbicia. Ja lubię altacet, ale każdy ma swoje upodobania – powiedział spokojnie i usiadł na ławce obok chłopaka.
    - Powiesz mi co jest między tobą a...- zmarszczył brwi. Znowu nie pamiętał imienia. - ... kolegami?
    Jakoś nie liczył na wielkie wyznania. Bardziej przypadkowo zdradzone potwierdzenie jakiegoś konfliktu, który objawiał się na zajęciach wychowania fizycznego.
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  101. To, co Kosma powiedział naprawdę zaskoczyło Syriusza. Mężczyzna zwyczajnie nie przypuszczał, że ktoś obecnie jeszcze zwraca uwagę na coś takiego jak pochodzenie, jeśli nie chodzi o syryjskie korzenie... Nagle poczuł tę ogromną różnicę między konserwatywnym Krakowem a liberalną Warszawą. W życiu nie pomyślał, że można kogoś dyskryminować z tak głupiego powodu jak kraj pochodzenia! Sam miał w swojej klasie chłopka z Japonii, dziewczyny z Ukrainy, a do tego ludzi różnych wyznań... Nie rozumiał, czym mieli by się różnić od innych uczniów – w jednych przedmiotach byli lepsi, w innych gorsi. Jak wszyscy.
    Pokręcił głową i westchnął ciężko.
    - Nie wiem, co ci powiedzieć – przyznał uczciwie. - Chciałem pomóc, ale przeceniłem swoje możliwości – spojrzał na chłopaka uważnie.
    - Możesz próbować ich ignorować, ale.. To pewnie niepedagogiczne podejście, ale nie pozwól im sobą pomiatać albo się bić. Donoszenie nauczycielom pewnie też nie podziała najlepiej, ale... Myślę, że najgorzej by było, gdyby uznali zaczepianie cię za zabawne – mówił cicho i widać było że sam zastanawia się nad tym, co można zrobić w sytuacji Kosmy.
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  102. Uśmiechnął się mimowolnie i pokiwał głową. Mógł się jedynie cieszyć, że Kosma, chociaż był w naprawdę trudnej sytuacji, nie popadał w depresję.
    - Nie powiem. Przecież to nie dotyczy twojej edukacji. To nie ty sprawiasz problemy - przyznał. Syriusz zwyczajnie uważał, że rozwiązywanie problemów za pośrednictwem na etapie liceum to jakaś zupełna bzdura. Co może powiedzieć rodzić dorosłemu człowiekowi?
    - Ale szkoda, że polskie kluby stracą zdolnego gracza - dodał, wstał i poklepał chłopaka po ramieniu.
    - Chyba powinienem ich pilnować - westchnął i wrócił do sędziowania - w końcu był nauczycielem.

    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  103. Usłyszał odpowiedź chłopaka, ale nie miał czasu się nim zająć w tej chwili. Podczas rozmowy z Kosmą, reszta grupy wyraźnie pozwalała sobie na zbyt wiele. Szybko jednak postawił ich do pionu. Chyba widzieli, że Syriusz nie jest w najlepszym nastroju z powodu tego, co stało się Abramowiczowi.
    W wolnej chwili spojrzał na zegarek. Niewiele zostało do końca. Właściwie wypadało ich zaraz wysłać do szatni, żeby koledzy po fachu mu nie marudzili, że uczniowie nie mają czasu przygotować się do "poważnych zajęć".
    Sięgnął po gwizdek, żeby zebrać chłopaków.
    - Pięć minut rozciągania i możecie iść do szatni! - przynajmniej tego nie musiał im tłumaczyć.
    Ponownie podszedł do Kosmy.
    - Zastanawiam się, co z Tobą zrobić. Jak noga? Boli mniej? Bardziej? Tak samo? - zapytał szczerze zmartwiony.

    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  104. Patrzył, jak Kosma ponownie siada na ławce. Od razu do niego podszedł. Nie specjalnie wierzył w uśmiech chłopaka.
    - To wasza ostatnia lekcja, prawda? Może ktoś mógłby cię odprowadzić do domu? - zapytał, a potem przypomniał sobie o zachowaniu kolegów chłopaka. - Albo ja, jeśli nie wstydzisz się wycieczki z nauczycielem - dodał żartobliwym tonem, ale naprawdę martwił go stan ucznia. Raz, bo czuł się odpowiedzialny za tę sytuację, dwa, szkoda było mu dobrego gracza.

    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  105. Z twarzy Kosmy można było wiele odczytać. Nie były to raczej pozytywne uczucia. Trudno było mu się dziwić - końcu ból i złość nie należą do najprzyjemniejszych. Syriusz rozumiał, dlaczego chłopak nie poprosi o pomoc kolegów... jeśli kogokolwiek w ogóle mógł nazwać swoim kolegą.
    - Dla mnie to nie problem - zapewnił i westchnął ciężko. Poczekajmy, żeby sobie poszli, żebym nie robił ci wstydu czy coś - wzruszył ramionami. Nie sądził, żeby pokazywanie się z nauczycielem mogło mu pomóc. Potem jednak spojrzał nieco zdziwiony na ucznia.
    - Co z tym... Piszczkiem? - zapytał niepewnie. Nie miał doświadczenia z kotami. Nie wiedział, o co może go prosić Kosma.
    Syriusz

    OdpowiedzUsuń
  106. Przede wszystkim Syriusz nawet nie pamiętał, że Kosma mieszka w internacie. A także zapomniał, że nie wolno mieć w nim zwierząt. Sam nigdy nie planował przygarniać żadnego stworka, więc po przeczytaniu regulaminu raz o tym zapomniał. Wreszcie jednak zrozumiał zatroskanie ucznia. Pokręcił głową.
    - Nie wydam Cię. W końcu mogłem go wcale nie zauważyć, prawda? Ukrył się pod łóżkiem, a przecież do łazienki ci nie wchodziłem, więc żadnych śladów nie zauważyłem, prawda? - mrugnął do niego.
    Tak naprawdę nawet nie pamiętał, czy uczniowie mają łazienki w pokojach.
    - W każdym razie nic nie zauważyłem, bo byłem zatroskany twoim stanem zdrowia - zakończył sprawę i spojrzał na zegarek. Spodziewał się, że jeszcze kilka chwil trzeba dać chłopakom w szatni.
    - Pójdę zebrać swoje rzeczy i zaraz wracam - powiedział do Kosmy i poszedł do kanciapy nauczycielskiej. Przebał się w jeansowe spodnie i zebrał wszystko, co jego do plecaka. Potem dopiero wrócił po ucznia.
    - Chyba możesz iść się przebrać. Pomogę ci dojść do szatni - zaproponował i chwycił chłopaka pod ramję, żeby go postawić do pionu. Na szczęście Syriusz był od ucznia nieco wyższy, więc wygodnie było go chwycić.

    OdpowiedzUsuń
  107. Syriusz uśmiechnął się łagodnie. Na pewno nie będzie robił chłopakowi problemów z powodu małego kota - szczególnie, że Kosma nie miał łatwego życia w tej szkole.
    Mężczyzna zaprowadził ucznia do szatni, ale nie wszedł za nim. Nie chciał, żeby ktoś pomyślał sobie coś głupiego.
    - Świetnie - odpowiedział Dracki i wziął od chłopaka plecak.
    - Skoncentruj się na chodzeniu - powiedział zanim Kosma zdążył zaprotestować. - I wykorzystaj moje ramię jako kulę - poradził łagodniejszym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  108. 35 year old Structural Engineer Salmon Longmuir, hailing from Drumheller enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Digital arts. Took a trip to Boyana Church and drives a Ferrari 250 LM. Zobacz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń